Tele-myślenie

Telewizja - szanse i zagrożeniaPraca Małgorzaty Łobacz zmusza do zastanowienia. Nie tylko nad tym, jaki jest nasz stosunek do telewizji, czy korzystamy z niej w sposób przemyślany, wreszcie na ile staliśmy się od niej zależni i czy potrafimy weryfikować przekazywane przez nią informacje. Lektura książki Telewizja. Szanse i zagrożenia wychowawcze to przede wszystkim doskonała okazja, aby pomyśleć, czego widzowie mają prawo od niej oczekiwać.

Na początku krótka dygresja. Kiedy rozmawiamy z ludźmi pracującymi w mediach, dowiadujemy się, że program telewizyjny, radiowy czy treść materiałów zamieszczanych w prasie zależy od upodobań odbiorców. Innymi słowy, są robione badania i na ich podstawie ustala się, co się sprzeda. Czyli jeżeli czytelnicy chcą mieć w gazecie rozebrane panie, które mogą „ściągnąć na swoją komórkę”, to prasa im ten niezbędny element ich egzystencji zapewnia. Chcą oglądać tandetne seriale komediowe – proszę bardzo. Chociaż przyznam, że mnie nikt o zdanie nie pytał. A was?

I tutaj jest problem – tak naprawdę nikt nie pyta telewidzów, co chcą oglądać. Podaje im się często bezwartościową papkę i próbuje wmówić, że tego właśnie pragną i potrzebują. Myślący telewidz bywa zagrożeniem dla telewizji – za oglądanie której przecież płaci, więc powinien mieć prawo wypowiedzenia się, czego od niej oczekuje.

Na ten problem zwróciła uwagę Małgorzata Łobacz. Zaznacza ona, że ludzie rządzący telewizją powinni być świadomi, że świat „szklanego pudełka” silnie działa na odbiorców, zwłaszcza na dzieci, które nie potrafią oddzielić treści wartościowych i godnych naśladowania od bezwartościowych i naśladowania niegodnych. Tutaj ważna jest rola wychowawców, aby nauczyli młodych ludzi oceniać programy ze względu na ich treści poznawcze. Zatem warto zwracać uwagę na te audycje, które uwrażliwiają człowieka na sztukę i kulturę, sprzyjają rozwojowi tolerancji oraz więzi społecznych, promują pozytywne wartości. Dzięki kontaktowi z telewizją dzieci i młodzież mają szansę nauczyć się krytycznego myślenia i weryfikowania informacji.

Z drugiej strony autorka przestrzega przed, jak to ujmuje, „antywychowawczym wpływem telewizji”, która może wprowadzić odbiorcę w stan „fizycznego i umysłowego odrętwienia”. Nadmiar obrazów i wrażeń bywa, jak przestrzega Łobacz, niebezpieczny dla zdrowia psychicznego widza, może powodować jego nerwowość zwłaszcza, gdy w programie mamy kontakt z nadreprezentacją agresji i przemocy (wrażanie, że są one czymś powszechnym w świecie). Nadmierny kontakt z telewizją może wpływać na zaniedbywanie przez dziecko (ale też dorosłych!) innych zainteresowań, co w konsekwencji zagraża pełnemu rozwojowi osobowości. Kiedy życie rodziny koncentruje się wokół telewizora, grozi to częściowym rozpadem więzi i bliskości, a w perspektywie społecznej – i jest to fakt godny odnotowania – dochodzi do unifikacji, zabicia jednostkowości i oryginalności. Żeby być akceptowanym, należy postępować zgodnie z kreowanymi w mediach wzorcami (naturalnie, jest to pewne uproszczenie problemu, w książce autorka analizuje go dokładniej).

Nie należy jednak wyciągać wniosku, że książka ma na celu przede wszystkim krytykę telewizji. Autorka zajmuje się jej fenomenem z różnych perspektyw: opisuje jej powstanie i rozwój oraz rolę, jaką odgrywa na tle innych środków przekazu; tłumaczy, na czym polega specyfika „szklanego pudełka”, charakteryzuje najważniejsze funkcje, jakie spełnia. Wysuwa też własne postulaty, których realizacja może, według niej, mieć korzystny wpływ na społeczeństwo. Pragnie więc, aby telewizja – zgodnie z promowaną przez Łobacz personalistyczną wizją świata – bezwzględnie szanowała godność każdego człowieka, nie pokazywała pornografii, nie promowała aborcji, nie szukała za wszelką cenę sensacji czy wreszcie zrezygnowała z produkcji programów reality show. Powinna ona skupić się na dowartościowaniu rodziny, a także częściej pokazywać pozytywny obraz świata.

Czytając tę książkę zastanawiałam się, czy postulaty i pomysły jej autorki nie idą o krok za daleko. Według mnie czasami ocierały się o chęć cenzurowania pewnych treści. Przykładowo jak rozumieć takie zdanie: „Przesadne bowiem ujawnianie prawd dotyczących sfery seksualnej, macierzyńskiej, a nawet starości i śmierci jest pewnego rodzaju kłamstwem”? Czyli istnieją tak zwane tematy tabu, których poruszanie jest dla Kościoła niewygodne? A może to ja coś źle interpretuję? Refleksję pozostawiam czytelnikom. Przecież i telewizja i książka istnieją po to, aby uczyć myślenia.

Joanna Wiśniewska


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe