Rozważania o państwie poważnym

Na niemieckim pograniczuStanisław Michalkiewicz jest jednym z bardziej wyrazistych polskich publicystów. Poglądy jego można oceniać różnie, jednak nie można odmówić mu konsekwencji w ich głoszeniu, jak i logicznej spójności argumentacji.

Książki wydawane pod jego nazwiskiem to najczęściej zbiory jego felietonów, głównie publikowane w „Najwyższym Czasie!” i „Naszej Polsce”. I tak też jest w przypadku pozycji „Na niemieckim pograniczu”, która ukazała się w 2003 roku, w przededniu przystąpienia Polski do struktur Unii Europejskiej.

Michalkiewicz, jak i jego polityczne środowisko (jest członkiem Unii Polityki Realnej), wyrażał zdecydowanie negatywne stanowisko wobec tej sytuacji. O ile jednak UPR skupiał się głównie na gospodarczej stronie integracji, o tyle sam publicysta dobitnie wskazywał także na zagrożenia dla naszej państwowej suwerenności. Jego obawy dotyczyły przede wszystkim rosnącej pozycji Niemiec na arenie międzynarodowej. Z racji swojego potencjału gospodarczego i demograficznego nasz zachodni sąsiad gra kluczową rolę w polityce europejskiej. Michalkiewicz często powtarza, że „Niemcy są państwem poważnym”, jako że każdy kolejny rząd, bez względu na swoją partyjną afiliację, kieruje się w swej polityce interesem państwowym. W związku z czym RFN dąży do jak największego zacieśnienia więzów między państwami narodowymi i do przekazania jak najszerszego katalogu uprawnień szczeblowi ponadnarodowemu, by najsilniej móc wykorzystać swój potencjał. Doprowadzić to może do sytuacji, w której RP będzie pełnić rolę jedynie niemieckiego pogranicza.

Autor wskazuje także na prostotę i banalność argumentów, jakimi posługują się euroentuzjaści. Każdy, kto pamięta kampanię przedreferendalną, przypomina sobie te hasła „postępu”, „jak nie Unia to Kambodża”, czy góry złota, którymi rzekomo mieli obsypać nas eurokraci. Stanisław Michalkiewicz krok po kroku rozbiera na części pierwsze owe argumenty, ukazując nierzadko ich absurdalność i niespójność (jak w przypadku „dynamicznej natury suwerenności”). Zresztą to wyróżnia publicystę na tle wielu eurosceptyków, którzy na banały zwolenników integracji odpowiadali swoimi banałami o „zdradzie narodowej” i twierdzeniami, że „Niemcy nas wykupią”.

Książce nie brak niestety też pewnych minusów. Czasami autor zapędza się, w swojej antyniemieckiej czy antyunijnej argumentacji zdarza mu się przesadzać. Niestety, zdarza się mu także obdarzać swoich adwersarzy różnorakimi inwektywami, co niezbyt dobrze wygląda na tle rzeczowości pozycji.

Jednak największą wadą „Na niemieckim pograniczu” jest jej objętość. Jak na książkę osoby, która zajmuje się opisywaną tematyką, nieco ponad 120 stron (29 felietonów) to nieco za mało. Jest to jednak istotna lektura dla każdego, kto o integracji europejskiej myśli szerzej niż w perspektywie unijnych dotacji – bez względu na to, czy jest jej radykalnym przeciwnikiem, czy może zwolennikiem utworzenia federacyjnego państwa. Lektura, która mimo naszego akcesu do UE, nie straciła na aktualności.

Stefan Sękowski


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe