Można by pomyśleć, że książka o Lutrze napisana przez protestanta będzie starała się go wybielić i wylukrować, ostro krytykując przy tym Kościół katolicki. Tak jednak nie jest. Autor zarówno do protestantów, katolików, jak i do samego Lutra odnosi się raczej bez zbędnych emocji i stara się w sposób rzetelny i jak najbardziej obiektywny przedstawić stanowisko wypracowane dotąd przez innych autorów i przez samego siebie.
Książka jest po części biografią Marcina Lutra (1483-1546), pierwszego protestanta i współzałożyciela protestantyzmu, po części zaś omówieniem zagadnień jego teologii.
W pierwszym rozdziale, przedstawiony jest życiorys tytułowego „bohatera”. Omówione są jego lata życia spędzone w domu rodzinnym, w magdeburskiej szkole, oraz uniwersytecie w Erfurcie, aż do przełomowego wydarzenia w trakcie burzy w 1505 roku.
Następnie jest mowa o życiu Lutra w klasztorze augustianów. Ten i kolejne rozdziały to sceny z życia historycznego Lutra, ale z zawartością jego teologicznych poglądów. Od początkowych do końcowych rozdziałów książki można śledzić ich systematyczny rozwój. Widać więc jak to z przykładnego katolika, ze zbyt skrupulatnym sumieniem, rodzi się reformator-protestant kontestujący nieomylność soborów i papieża (którego nazwał „antychrystem”).
Jeżeli chodzi o samego Lutra, to po przeczytaniu pozycji, pozwolę sobie wysunąć pewne wnioski. Widzę go jako człowieka, który od dzieciństwa wychowany przez mocno zabobonnych rodziców, tudzież środowisko, ma nieco poranioną psychikę. Kiedy na swoje pytania nie znajduje odpowiedzi w nauce Kościoła katolickiego, wówczas zaczyna ich szukać sam, na swój sposób. Odrzuca Tradycję, zaś Pismo Święte uznaje za jedyną prawdziwą i obiektywną normę, choć w swym „zachłyśnięciu” się Słowem Bożym zapomina, że także Biblia powstała na drodze Tradycji, a poza tym (jak mówi święty Piotr) nie jest ona do prywatnego wyjaśniania.
Początkowo jego słuszne intencje reformatorskie, trafiając na zobojętnienie i brak reakcji ze strony hierarchów, stają się konsekwencją obrócenia się przeciwko tejże hierarchii. Uzasadniając swoje poglądy odrzuca piętnastowieczne chrześcijaństwo zbudowane na fundamencie Pisma Świętego i Tradycji, wstawiając w to miejsce swoje „sola Scriptura”. Z jednej strony staje się on powodem przyspieszenia reformy Kościoła, z drugiej zaś powoduje trwający już niemal pół tysiąclecia kolejny rozłam.
Można by pomyśleć, że książka napisana przez protestanta będzie starała się Lutra wybielić i wylukrować, ostro krytykując przy tym Kościół katolicki. Tak jednak nie jest. Nie zauważyłem wobec Kościoła katolickiego ostrzejszych uwag krytycznych, które mogłyby być uznane za mocno nieobiektywne.
Autor zarówno do protestantów, katolików, jak i do samego Lutra odnosi się raczej bez zbędnych emocji i stara się w sposób rzetelny i jak najbardziej obiektywny przedstawić stanowisko wypracowane dotąd przez innych autorów i przez samego siebie. Sam Todd zastrzega się, że nie pragnął „w żadnym wypadku uczynić ze swej pracy studium „ekumenicznego”, choć stwierdza, że owe studium powinno wspomagać wszelkie prace badawcze nad wymianą poglądów Marcina Lutra z ludźmi, z którymi się nie zgadzał.
Praca napisana jest w konwencji zerwania z tradycyjnymi schematami: Luter – wielki łotr i Luter – wielki bohater, dlatego czyta ją się dosyć dobrze. Chociaż pozycja ta nie ukazuje całego dorobku teologicznego reformatora i raczej skrótowo traktuje owe zagadnienia, jest to bardzo dobre kompendium wiedzy zawartej w pozycjach innych autorów piszących na ten temat szczegółowo.
Robert Drabiec
Robert Drabiec