Kocham Biblię!

admin 21 lipca 2011 Wywiady Brak komentarzy »

Ks. Zbigniew Paweł MaciejewskiZ Księdzem Zbigniewem Pawłem Maciejewskim, redaktorem naczelnym serwisu Natan.pl, autorem książki „100 x więcej do kochania. 366 komentarzy do Ewangelii” o jego najnowszej książce, Biblii i problemach współczesnej katechizacji rozmawia Paweł Pomianek.

Paweł Pomianek: Jest Ksiądz założycielem i redaktorem naczelnym serwisu internetowego Natan.pl, który – czego nie ukrywam – jest bardzo ceniony przez Tolle et lege. Dla niewtajemniczonych może opowie Ksiądz na początek, jakie są cele Waszego serwisu i co można w nim znaleźć.

Ks. Zbigniew Paweł Maciejewski: Trzy lata i trzy miesiące – tyle istnieje nasz serwis. Pierwotnie adresowany był do katechetów, obecnie rozszerzamy formułę, by otworzyć się na wszystkich nauczycieli, dla których ważne są wartości chrześcijańskie. Od zawsze serwis był związany ze środowiskiem pedagogów-katechetów, których poznałem w czasie moich studiów na KUL-u. Pierwotnie tworzyliśmy sekcję katechetyczną Polskiego Stowarzyszenia Pedagogów i Animatorów KLANZA. Od marca tego roku zdecydowaliśmy się na samodzielną działalność i powołaliśmy do istnienia Stowarzyszenie Pedagogów NATAN. Jak widać serwis dał nazwę stowarzyszeniu. Chcemy wspierać i sami tworzyć pozytywny model edukacji, gdzie mocno pilnujemy tradycyjnych wartości, dbając jednocześnie o nowoczesność metod i form oddziaływania oraz o samodzielność działań wychowanka.

Serwis prezentuje książki, które wydajemy i warsztaty, które prowadzimy, ale nie zamykamy się tylko do tego. Informujemy o każdej ciekawej inicjatywie o jakiej się dowiadujemy, zamieszczamy prezentacje książek (ale tylko takich, które autentycznie polecamy), stworzyliśmy forum, gdzie dyskutując pomagamy sobie. Istotnym elementem serwisu jest biblioteka zawierająca prace nauczycieli – głównie katechetów. Jest to bardzo popularna część serwisu. Myślę, że przez te trzy lata na trwałe się wpisaliśmy w katechetyczny i edukacyjny krajobraz.

— Ostatnio napisał Ksiądz nową książkę o tematyce biblijnej: 100 x więcej do kochania. 366 komentarzy do Ewangelii. Dla kogo jest ona przeznaczona?

— Jest to efekt mojej przygody z Katolickim Radiem Płock. Przez rok każdego dnia komentowałem Ewangelię. Były to krótkie, egzystencjalne myśli „zaczepione” na jakimś ewangelicznym wersecie. Po latach przeczytałem to, poprawiłem, zmieniłem układ, a krakowskie wydawnictwo „Serafin” odważyło się to wydać.

Mam różnych czytelników – księży, siostry zakonne. Najwięcej jest jednak świeckich. Cenią w tych komentarzach zwięzłość – dają im one myśl na każdy dzień. Zresztą – niech każdy oceni to sam, część książki – komentarze do Marka – udostępniłem na mojej stronie w formie codziennej wysyłki mailowej. Zanim ktoś zdecyduje się na kupno książki, może jej posmakować w ten sposób. Zapraszam na stronę: http://zpm.natan.pl

— „Biblia dla Chin. Ofiarujmy Chinom 1.400.000 Biblii!” – taki apel możemy znaleźć na jednej z podstron serwisu Natan.pl. To kolejna biblijna akcja księdza Maciejewskiego?

— Przed 25 laty protestanci ze Skandynawii ofiarowali polskim katolikom 1.400.000 Biblii. Czas zwrócić ten dług. Niekoniecznie tym, którzy byli naszymi ofiarodawcami, raczej na zasadzie: „podaj dalej”. Padło na Chiny, kraj, gdzie chrześcijaństwo bardzo dynamicznie się rozwija i gdzie jest jednocześnie wielki głód Bożego Słowa. Zachęcam wszystkich do włączenia się w tę akcję. Zapraszam do serwisu http://chiny.natan.pl

— Serwis internetowy w dużej mierze poświęcony Biblii, książka z komentarzami do Ewangelii, akcja biblijna mająca upowszechnić jej czytanie w Chinach, dwie recenzje dwóch różnych wydań Biblii w Tolle et lege… Pewnie można by tak w nieskończoność. Prywatnie przyznaje Ksiądz jednak, że Biblia to nie specjalność. Aż trudno w to uwierzyć…

— Mam zwyczajne księżowskie przygotowanie, ale od zawsze Biblia była dla mnie czymś nadzwyczajnym. To fundament naszej wiary, wciąż za mało rozpoznany i uznany w naszym Kościele. Kocham Biblię, mam wszystkie możliwe i niemożliwe tłumaczenia, teksty źródłowe, nie przepuszczę żadnej biblijnej książce – zwłaszcza dużej i grubej. Mam na półce chyba wszystkie pozycje „Prymasowskiej Serii Biblijnej”. Czytam Biblię, ale moja radość będzie pełna, gdy czytać ją będą wszyscy.

— Drugi temat, o którym chciałbym porozmawiać to katecheza. A niewątpliwie jest dziś w tej kwestii o czym rozmawiać. W ostatnim czasie stopień z religii na nowo powrócił do średniej ocen (piszę o tym w swoim felietonie w tym numerze Biuletynu). Czy patrząc z pozycji wieloletniego katechety jest to dobre rozwiązanie?

— W praktyce niewiele się zmieni. Różne są opinie na ten temat, w naszym stowarzyszeniu sami się spieramy i dyskutujemy w tej kwestii. Ja nie skakałem z radości, gdy przyszła z MEN-u informacja o wliczaniu do średniej. Więcej było we mnie obaw. Jednym to pomoże, innym zaszkodzi. To, co mnie jednak niepokoi, to fakt, że drobnymi kroczkami odchodzimy w szkole od katechezy w kierunki nauki religii. Kościół się ocknie, gdy jakaś mama pozwie katechetę do sądu za to, że zapytał dziecko: „kim jest dla ciebie Jezus Chrystus?”

— No właśnie. Na jakiej podstawie uczeń powinien otrzymywać ocenę z religii? Dziś wielu przeciwników jej wliczania do średniej uważa, że nie jest to ocena „za” wiedzę, więc nie powinna być traktowana tak jak stopnie z innych przedmiotów.

— Najlepiej gdyby ocen w ogóle nie było (znowu jest to moja prywatna opinia, a nie stowarzyszenia), w katechezie najważniejsze jest to, co wymyka się szkolnej ocenie. Ocenianie będzie wspieraniem uszkolniania katechezy, a na tym katecheza zawsze straci.

— Obserwujemy dziś w szkołach wśród uczniów ogromne zepsucie moralne. Co jest powodem tego upadku autorytetu szkoły, autorytetu nauczyciela, utraty wartości przez młodzież? Czy spotyka się z tym Ksiądz osobiście na swoich lekcjach?

— Obecnie nie mam tych problemów, ale miałem je w innych szkołach. Wiem, że takie problemy ma wielu katechetów i wielu nauczycieli. A jak szkoła straciła autorytet? Na własne życzenie. W bardzo wielu placówkach istnieje ukryty plan wychowawczy. Można go streścić w zdaniu: „uczeń nigdy i pod żadnym pozorem nie może ponieść konsekwencji swojego zachowania”. Oczywiście takie wychowanie to antywychowanie. Dlatego nie chcę, by katecheza wtapiała się w taką szkołę. Wolę, by istniała na jej obrzeżach. Nie muszę mieć miejsca w radzie pedagogicznej, nie muszę nosić dziennika, nie muszę mieć miejsca na uczniowskim świadectwie.

Natomiast muszę mieć narzędzie, którego teraz nie mam. Powinienem mieć niekwestionowane prawo do powiedzenia temu czy innemu uczniowi (po wyczerpaniu innych możliwości): „tracisz przywilej uczestniczenia w mojej katechezie”. Uważam, że uczestnictwo w katechezie jest przywilejem, który może (czasami powinien) być odebrany. Obecnie uczeń (czy rodzic) mają prawo być na katechezie (posłać na nie dziecko), co jest ubezwłasnowolnieniem Kościoła. Nigdy w całej historii Kościoła nie było tak, że ktoś mógł żądać przyjęcia na katechezę. Mógł jedynie prosić. A Kościół po rozeznaniu na to zezwalał bądź nie zezwalał.

— Czy nie uważa Ksiądz w takim układzie, że w dzisiejszej rzeczywistości dobrym rozwiązaniem byłby powrót katechezy do salek przyparafialnych? Wówczas chodziliby na nią naprawdę tylko ci, którzy wiedzieliby, po co w niej uczestniczą. Natomiast ci, którzy przychodzą tylko po to, by – mówiąc kolokwialnie – „rozwalić katechezę”, nie mieliby już motywacji, by na nią uczęszczać.

— Salki przyparafialne to mit. Nigdy tak nie było. Przed 1990 rokiem katecheza odbywała się głównie w punktach katechetycznych. Proszę pamiętać, że większość szkół była na terenach wiejskich. W parafii bywały dwie, trzy, czasem więcej szkół. To nie dzieci szły do kościoła (niby jak?), ale to ksiądz jechał do dzieci. W wiosce starano się o jakieś miejsce – czasem była to remiza, najczęściej izba w wiejskiej chałupie (dzieci zawsze wiedziały, co w tym domu będzie na obiad), bywało, że punktem był przystanek autobusowy. Bywało, że Parafia budowała przy szkole swój mały budyneczek z salką – była to taka mała szkółka obok dużej szkoły. Salki parafialne z ich sakralnością to mit. Uczyłem jako diakon w salkach parafialnych. Za drzwiami salki kłębił się zawsze dziki tłum tych, którzy czekali na swoją kolej.

Katecheza w szkole rozwiązuje bardzo wiele spraw organizacyjnych. Przyniosła jednak pewne zabójstwo – być może nieodwracalne. Spytałem kiedyś pewnej matki – jaka jest według niej zaleta katechezy w szkole. Odpowiedziała: „Nie muszę się martwić, by moje dziecko dotarło po szkole na katechezę”. Po chwili jednak powiedziała coś bardzo ważnego: „Nie! Właśnie to jest wadą katechezy w szkole. Ja NIE MUSZĘ SIĘ MARTWIĆ! Ktoś mnie wyręczył”. Czy powrót do sytuacji, gdy ktoś znowu będzie się musiał martwić jest możliwe? Nie wiem.

Chciałbym, by katecheza była w szkole. Uważam, że społeczeństwo ma prawo decydowania – na co szkoła ma być przeznaczona i na co mają pójść podatki społeczeństwa. Będąc jednak w szkole niech nie zakłada szkolnego mundurka, niech pozostanie sobą (z prawem wyrzucenia tych, którzy przychodzą „rozwalić katechezę”). Katecheza ma prowadzić do kontaktu z Jezusem, a nie do encyklopedycznej notatki o Nim.

— I ostatnie pytanie, które tradycyjnie zadajemy osobom, z którymi rozmawiamy: jak ocenia Ksiądz Tolle.pl?

— Cenię tę inicjatywę za profesjonalność w biznesie i jednocześnie za to, że biznes nie jest tu wszystkim. Ta księgarnia nie zarabia „za wszelką cenę”, ale pełni pewną misję – promuje i sprzedaje książki, które w sposób właściwy kształtować będą człowieka. Sam zamawiam książki w Tolle i polecam ją innym.

Profesjonalność Tolle spowodowała, że właśnie tej księgarni powierzyliśmy dystrybucję naszych książek. Wydajemy książki w różnych wydawnictwach i chcieliśmy mieć jedno miejsce, gdzie jest cała nasza wydawnicza oferta. Padło na Tolle – i nie żałujemy.

Bez żadnego naciągania, na stronach serwisu stowarzyszenia: http://natan.pl piszę przy bannerach Tolle, że jest to NASZA księgarnia.

Wywiad został przeprowadzony w listopadzie 2007 roku.


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe