Często sądzimy, że do pełni szczęścia potrzebna jest nam gorąca miłość drugiej osoby i wyobrażamy sobie, jakie to cechy powinna owa osoba posiadać, aby nas uszczęśliwić. Natomiast mało kto stawia takie pytania sobie, dba o swój osobisty rozwój i własną umiejętność kochania. Wynika to chyba z przekonania, że nie musimy się bardzo starać, aby kogoś kochać – przychodzi to samo, a gdy coś się w związku nie udaje, nie jest to nasza wina.
Książeczka, do której chcę zachęcić, jest mała i cienka, jednak warto zastanowić się nad jej treścią. Napisana jest prostym językiem i dotyka spraw, z którymi większość ludzi (jeżeli nie wszyscy) ma jakieś trudności.
Miłość jest kluczową sprawą ludzkiego istnienia. A spotykanie się dwojga ludzi łączy się nierozerwalnie z kwestią bliskości i intymności, a często również cierpienia. Uczucie i natura są silnym i wpływowym doradcą w tej kwestii. Wielu im ulega do końca, uznając je za jedyny godny uwagi głos mówiący, co należy robić, aby osiągnąć stan szczęścia. Prawdziwe szczęście bywa jednak bardzo wymagające.
Oczywiście, miłość nie sprowadza się tylko do sfery intymności, jednak stanowi ona bardzo ważny jej składnik. Któż jest wolny od rozterek w tej dziedzinie? Tacy nie zaglądają na tę stronę . Warto rozważyć, jaką rolę w moim osobistym pojmowaniu miłości ma wyrzeczenie, a także bliskość i seks. Można to uczynić z pomocą kilku miłosnych historii, opowiedzianych w książce i refleksji autora, W. Trobischa.
Jeśli coś bardzo cenimy, jesteśmy gotowi na wszystko, aby to osiągnąć. A więc również na naukę i ćwiczenie. Można w tym miejscu sparafrazować stwierdzenie Eurypidesa, odnosząc je do miłości: „Być szczęśliwym – tego trzeba się uczyć”. Książeczka W. Trobischa będzie z pewnością pożyteczną lekturą.
Emilia Fornalczyk
Emilia Fornalczyk