E-maile z piekła to ciekawa pozycja przedstawiająca zapis elektronicznych rozmów pomiędzy dwoma demonami Piołunem i Złomalem. Kto czytał Listy starego diabła do młodego C.S. Lewisa, może z pewnością skojarzyć diabła Piołuna, który wówczas pobierał nauki od starego Krętacza. W niniejszej książce Piołun jest już doświadczonym demonem wyższego szczebla, który udziela fachowych rad młodemu Złomalowi.
Diabelska korespondencja dotyczy tzw. „klienta” Złomala, czyli człowieka, którego przydzielono młodemu adeptowi sztuki diabelskiej. Ów mężczyzna, mąż i ojciec jeszcze nienarodzonego dziecka, przechodzi proces poszukiwania swojej wiary: m. in. zaczyna czytać Biblię, poszukuje wspólnoty wierzących, zaczyna chodzić do kościoła. Złomal, który do tej pory nie miał zbyt wielu problemów ze swoim podopiecznym, nagle zaczyna mieć trudności. W tej sytuacji zaczyna pisać maile do Piołuna, oczekując rad w zakresie efektywniejszego kuszenia.
Każdy mail dotyczy nieco innej dziedziny życia człowieka. Piołun wyraziście pokazuje jak zło wykorzystuje różnorodne sytuacje, by przeciągnąć człowieka na swoją stronę. Wśród jego pomysłowych „dobrych” rad pojawiają się m.in. sekty, aborcja, zdrada małżeńska, egoizm, spory teologiczne, brak czasu. Dodatkowo stary demon dodaje otuchy Złomalowi, że we współczesnym świecie diabeł ma o wiele łatwiej, może działać swobodniej, gdyż ludzie przestali wierzyć w zło i piekło. A to daje demonom niewątpliwą przewagę.
Piołun jako istota niezwykle inteligentna przestrzega jednak, że nie zawsze wszystko układa się według planu. Bo istnieje jeszcze On… Nieprzyjaciel (Jezus). Dlatego przypomina młodemu adeptowi, że musi działać bardzo ostrożnie i przebiegle, gdyż w każdej chwili człowiek może podążyć w drugą stronę i cały plan weźmie w łeb.
Nie ukrywam, że lektura, choć napisana lekkim językiem, daje dużo do myślenia. Przede wszystkim pokazuje, że cały czas trwa walka o ludzkie dusze. Potwierdzeniem tego są słowa Piołuna: „Najważniejsze, że nigdy nie uważamy nikogo za straconego dla piekła, dopóki nie wyda on z siebie ostatniego tchnienia. Nigdy”. Myślę, że nie potrzeba nic więcej dodawać. Zachęcam do przeczytania! Warto!
Anna Kuźniar