Czy naprawdę można nauczyć się szybkiego czytania? Ile przy tym będę rozumiał? Ile czasu muszę na to poświecić i czy na pewno się nauczę? To najczęściej stawiane pytania. Tajemnicą powodzenia w szybkiej nauce, jest nie tylko umiejętność szybkiego czytania a raczej zapamiętywanie treści tekstu, umiejętność koncentracji i motywacji wewnętrznej. Tego można nauczyć się tylko z profesjonalnym psychologiem. Nie dajcie się złapać na gładkie slogany…”Wykorzystujesz tylko 10% twojego mózgu”… Jak jest naprawdę?
Czy naprawdę można nauczyć się szybkiego czytania?
Zajmuję się szybkim czytaniem od paru lat, najpierw jako intensywny kursant (w wielu szkołach), a obecnie trener szybkiego czytania. Moje doświadczenia w tej dziedzinie są pozbawione „hura-optymizmu”, ale też niezmiernie intrygujące. Książka, którą piszę na ten temat, mam nadzieję przybliży choć trochę fakty i rozwieje mity narosłe wokół szybkiego czytania.
Zająłem się tym tematem, aby obalić mit szybkiego czytania. Pierwsze lata studiów na psychologii mają to do siebie, że po wykładach z psychometrii, statystyki i metodologii badań, uzbrajają nas w pewien sceptycyzm do sądów potocznych i wyzwalają chęć weryfikacji wszelkich obiegowych poglądów.
Zanim się jednak coś obali, należałoby najpierw poznać to dogłębnie. Zacząłem od książek dostępnych na polskim rynku, głównie poradników typu „szybkie czytanie w weekend”. Wszystkie podchodzą do tematu w ten sposób, a podobne są jak dwie krople wody – wyraźne kopie leciwej już książki T. Buzana.
Drugi etap to odwiedzanie różnych szkół szybkiego czytania. To dopiero była zabawa! Co za truizmy i banały ludzie tam opowiadają! Typu „wykorzystujemy 7% mózgu”, tak jak by ktoś wiedział ile to jest 100%. Albo „amerykańscy naukowcy odkryli”… A konkretnie, co? Kto? Kiedy? Jak to zbadał i gdzie opublikował? Naiwność takich przekazów znakomicie argumentował prof. Maruszewski w artykule z „Charakterów” styczeń 2005. Tylko jedno było w tym zaskakujące – niektórym ludziom naprawdę udawało się czytać o wiele szybciej niż na początku. Podkreślam niektórym!
Dzisiaj myślę, że źle zadałem pytanie. Nie chodzi o to czy, lecz JAK?
Jak nauczyć się szybciej czytać? Oto jest pytanie godne badań!
Zacznijmy jednak od podstawowego pytania, czym jest czytanie? Potocznie myśli się, że czytanie to zrozumienie i zapamiętanie tego, co się przeczytało. Więc jeśli nie zapamiętałem lub nie zrozumiałem, to nie czytałem?
Ale robiąc też najprostszy test na szybkość czytania i zadając później 10 pytań, rzadko się zdarza, aby ktoś odpowiedział na więcej niż 5 z nich (modalna). Osoby, które to bulwersuje i nie wierzą, zapraszam na test (winne tu subiektywne odczucie zrozumienia).
Czy ja mogę swobodnie czytać po hiszpańsku? Oczywiście, że mogę czytać, tylko nic nie będę rozumiał. Nie znam hiszpańskiego. Brak mi wiedzy, co uniemożliwia zrozumienie. A zapamiętywanie bez zrozumienia jest trudne.
Jest wiele czynników, które warunkują zrozumienie i zapamiętywanie, dlatego wydaje się oczywiste, że czytanie to nie to samo, co rozumienie i zapamiętywanie. To, czego właściwie uczy się na kursie szybkiego czytania?
Otóż przede wszystkim szybszego rozkodowywania liter, szybszego przetwarzania informacji zawartej w bodźcu. Trzeba pamiętać, że każde słowo można spostrzegać jako bodziec fizyczny. Najpierw następuje tylko proces rozpoznawania poszczególnych liter, potem, przy pewnym wyćwiczeniu, całych słów, szczególnie tych często używanych. Ale to tylko technika, natomiast istota kryje się w semantycznym znaczeniu słowa. A rozkodowanie tego słowa w znaczeniu semantycznym wymaga nie tylko fizycznego procesu, lecz również wielu innych czynników umożliwiających zrozumienie, np. znajomości znaczenia słowa (wiedza, kompetencja) i pewnej znajomości kontekstu, co wiąże się najczęściej z poziomem inteligencji i oczytaniem.
Zbyt mała pamięć krótkotrwała (STM) lub niemożność skupienia uwagi, jest bardzo często przyczyną niezrozumienia tekstów napisanych rozbudowanymi zdaniami zależnymi. W takim przypadku uzyskanie realnych i mierzalnych sukcesów w poprawie zrozumienia tekstu jest dość łatwe. Wystarczy trochę potrenować. Trzeba tylko wiedzieć, co ćwiczyć i jak ćwiczyć. Dlatego uważam, że taką działalnością powinni zajmować się przeszkoleni psychologowie.
Oddanie tego procesu osobom o niewielkiej wiedzy rozczarowuje wielu uczniów i nie przynosi efektów. Następnie owocuje to sądami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistą możliwością nauki szybkiego czytania, czy też poprawy zrozumienia tekstu.
Najciekawszym i najmniej wyjaśnionym elementem nauki szybkiego czytania jest pozbycie się wokalizacji. Większość z nas uczyła się czytać w sposób nieco mało ekonomiczny, bo literę, którą widzimy, zamieniamy na głoskę. Czyli z kodu „Wizualnego” przechodzimy na „Werbalny” i dopiero łączymy je w słowa, już jako głoski. Ten proces po wyuczeniu zachodzi dość szybko i dlatego nie zdajemy sobie z tego sprawy. Mimo że widzimy, to najczęściej nie wiemy, co jest napisane, dopóki sobie tego po cichu nie wyartykułujemy. A jak to robią osoby zupełnie głuche?
Oczywiście nie jest to tak proste, jak tu przedstawiam, gdyż osoby głuche, mimo iż nigdy żadnej litery nie słyszały, tworzą własny kod (nie wiem czy można go nazwać werbalnym).
Czy zatem możemy rozumieć tekst nie wokalizując go?
Do niedawna uważano, że nie, gdyż mowa jest specyficznym narzędziem myślenia. A zatem jak myśli małe dziecko, które nie zna jeszcze mowy? Czy wobec tego myśli?
Jeśli wrócimy na grunt badań psychologicznych, to zapewne szybko sobie przypomnimy, że nawet inteligencja może być werbalna i nie werbalna, np. przestrzenna, muzyczna czy kinestetyczna. Czy tu również używamy kodu werbalnego, aby dokonać procesu myślowego?
Temat jest zbyt obszerny, aby w krótkim felietonie choćby dotknąć istoty sprawy. Mimo krytycznego spojrzenia, uzyskuję empiryczne dowody w testach na przyśpieszenie czytania. Testy te mierzą rzeczywistą ilość przeczytanych słów w jednej minucie, a nie ekstrapolują, tak jak to się dzieje przy mistrzostwach w szybkim czytaniu, na podstawie przeczytania dwóch stron w sekundę.
Przyśpieszenie to osiąga najczęściej poziom trzy lub czterokrotny, a rzadko dziesięciokrotny (zdarza się to u dzieci). Oczywiście przy jednoczesnym zachowaniu lub wręcz wzroście współczynnika zrozumienia badanego pytaniami (o dziwo, duża rzetelność pomiaru).
Jednak przy testach tego rodzaju, dalej nie wiem, co właściwie się zmienia, co miałoby powodować szybsze i bardziej zrozumiałe czytanie. Postuluję dokładne przebadanie elementów składających się na ogólny efekt, takich jak: podzielność uwagi, wzrost pamięci krótkotrwałej, rozszerzenie słownictwa, czy wzrost inteligencji płynnej. Dzięki pomocy dr Błażeja Szymury, robię to za pomocą baterii testów:
- LPT kwestionariusz pobudzenia
- Test inteligencji Ravena (parzyste i nieparzyste itemy w teście i reteście)
- Test inteligencji werbalnej Horna (parzyste i nieparzyste itemy w teście i reteście)
- Test pamięci roboczej Turbo Sternberg (test i retest)
- Test uwagi podzielnej DIVA (test i retest)
- Test uwagi peryferycznej Mikołajczyka (test i retest)
Już dziś widzę wyraźny przyrost inteligencji płynnej w reteście RAVENA, ale wyniki będą bardziej wiarygodne, kiedy próba badana będzie zawierała ponad 100 osób. Oczywiście nie zaniedbuję też badań porównawczych na grupie kontrolnej.
Tak, więc zacząłem od szukania dowodów, że szybkie czytanie to artefakt. Wciągnęło mnie i widzę, że badań starczy na doktorat. A co najważniejsze, codziennie widzę zadowolone buzie dzieci, które dokonują cudu na moich oczach. Proszę sobie wyobrazić dziewięcioletnią dziewczynkę, która przychodzi do mnie z szybkością czytania 35 słów na minutę i niewielkim zrozumieniem, a po dwóch miesiącach już jest na poziomie 470 słów na minutę i poprawnie odpowiada na 16 pytań z 20, w bardzo trudnym teście przeznaczonym dla studentów. Czuję się jak szaman, ale szaman dobry i pomocny.
Bo tak naprawdę nie wiem, co powoduje tę zmianę. Może tylko moje przekonanie, że nie ma dzieci niezdolnych, są tylko niezdolni nauczyciele, jest tak sugestywne i działa. Najważniejsze, aby Ona w to naprawdę uwierzyła, że jest zdolna, inteligentna i twórcza. Jeśli tylko będzie chciała, to wszystkiego może się nauczyć. I najczęściej chce!
Zbigniew Karapuda
Zbigniew Karapuda:
Z zawodu aktor i psycholog. We własnym ośrodku dydaktycznym (Instytut Doskonalenia Umysłu „IQ-LABS”), prowadzi kursy szybkiego czytania i kursy psychoterapeutyczne np. „Poznaj siebie”. Tudzież, prowadzi badania nad zmianą postaw i manipulowaniem poziomem motywacji, w wyniku czynnego rozwoju inteligencji, poprzez ćwiczenie w szybkim czytaniu i technikach zapamiętywania. Wyniki badań ukażą się w postaci książki „Szybkie Czytanie- prawda i mity”
Dariusz Emanowicz
01.08.2011, 15:37
Bardzo pouczające.