Tak. Czytałam „Harrego Poterra”. Cztery tomy. W czasach, kiedy spór o wpływ tego, cokolwiek byśmy chcieli mówić, fenomenu popkultury, toczono w wielu środowiskach. Gdy przekrzykiwano się w zarzutach (notabene wielu adwersarzy pisarstwa Rowling nigdy nie przeczytało ani jednej stronicy jej książek). Podobały mi się, bo czytam krytycznie, bo wiem, co to fikcja literacka, potrafię wartościować, znam zagrożenia wynikające z tzw. „zabaw magią”, bo wreszcie – szczerze mówiąc – powieść fantastyczna jakoś szczególnie nie jest mi bliska (no może poza Tolkienem czy Lewisem). Stąd czytałam trochę na zasadzie zobaczenia o co ten cały szum…
Współczesny świat, oczywiście bardzo uogólniając, jeżeli czyta, to czyta fantastykę. Wielu młodych (i nie tylko młodych) ludzi tworzy świat graczy RPG (role playing game), jeździ na konwenty, świetnie się przy tym bawiąc. Wszędzie tam obecna jest magia, jak sami twierdzą, na zasadzie zabawy. Są też tacy, którzy widzą, że ten „wykreowany świat” koliduje z nauką Kościoła. Jeden z takich graczy odnaleziony na forum mówi tak: „Rozmawiałem o magii w RPG z bratem zakonnym. Tłumaczyłem mu, że to magia bajkowa, strzelanie ognistymi kulami. Odpowiedział, że magia, jest magią, i obojętne, czy ja przeklinam kogoś, czy strzelam piorunem, czy magicznie uzdrawiam, jest to magia. I nawet, jeśli to dzieje się tylko w wyobraźni, to jeśli ja marzę o używaniu nadnaturalnych mocy, magicznych mocy, grzeszę ciężko”.
Ale jest też druga strona. Uogólnienia, czarno-biały świat, w którym każdy gracz RPG, posiadacz długich włosów, czy słuchacz metalu to od razu satanista. Nie jestem od tego, by ten spór rozstrzygać. Powiem tylko, że istnieje, ma wiele odsłon, wywołuje wiele niepotrzebnych – bo utrudniających rzetelną ocenę – emocji.
Czytaj dalej »