Kobieta – zdaje się mówić Jo Croissant – powołana została do bezinteresownej miłości, na którą składać się ma bezgraniczne poświęcenie siebie innym ludziom, zdolność przyjmowania bólu (w sensie psychicznym i fizycznym), pokora, milczenie, poddaństwo. Właśnie taka stanowić ma niezbędną część Bożego planu.
Ten konserwatywny głos kobiety, dotykający problemu roli i znaczenia kobiecości we współczesnym świecie wpisuje się w szerszą dyskusję społeczną, jaka od pewnego czasu trwa w Polsce, a ostatnio zdaje się przybierać na sile. Dlatego warto się z nim zapoznać, nawet jeżeli może on budzić kontrowersje. Warto chociażby dlatego, żeby nie popełnić błędu samej Jo Croissant, która wychodząc od charakterystyki współczesności poświęca nieco uwagi feminizmowi. Zdradza tym samym niewielkie przygotowanie w tym zakresie, gdyby bowiem o opisywanym zjawisku wiedziała więcej, ciężko byłoby jej tak beztrosko szafować stwierdzeniem, że feminizm nie akceptuje różnicy pomiędzy kobietą a mężczyzną. Posługiwanie się w polemice tym uproszeniem obniża wartość prowadzonej dyskusji. Schematyzacji należy się strzec, dlatego w moim przekonaniu Kobieta. Kapłaństwo serca powinna stać się przede wszystkim lekturą pań o „wyzwolonym” światopoglądzie. Żeby rozmawiać z „tradycjonalistami”, należy gruntownie zapoznać się z ich poglądami.
Dyskusja ta wcale nie musi zostać wygrana przez nurt „nowoczesny”, ponieważ autorka prezentuje swoje poglądy konsekwentnie, logicznie, nie pozostawiając wątpliwości, że doskonale zna treść i tradycję Pisma Świętego, w którym widzi źródło ładu społecznego oraz ról przypisanych kobiecie. Na jego podstawie udowadnia, że jej powołaniem jest przede wszystkim bycie córką, małżonką i matką. Każdej z tych misji poświęca osobną część książki. Twierdzi, że kobieta zawsze musi mieć punkt odniesienia w jakimś mężczyźnie.
Zdaniem Croissant kobieta jest nade wszystko córką Boga. Według niej współczesna kultura, buntując się przeciw patriarchatowi zabija tym samym ideę Ojca. Przeszkadza to córce w odnalezieniu swej tożsamości, ponieważ traci ona swój podstawowy punkt odniesienia. Tym samym niemożliwe staje się zrozumienie przez kobietę istoty wolności, wniknięcie w Boży plan, odpowiednie wypełnienie misji żony i matki, osiągnięcie szczęścia. Dlatego powinna ona dążyć do zacieśniania kontaktów z Ojcem (poprzez modlitwę i czytanie Słowa Bożego), wtedy pojmie sens swego powołania.
Realizując zalecenia Ojca kobieta będzie umiała właściwie wywiązać się z obowiązków małżonki. W akcie miłości winna zatem całkowicie poświęcić się mężowi, zawsze mieć na względzie jego szczęście. Pokora, poddanie i posłuszeństwo są najlepszymi drogami do osiągnięcia celu. Kobieta powinna także zawsze być gotową do przebaczenia, nawet jeśli mąż okaże się jej niewierny. Co istotne, autorka tłumaczy, że tylko poprzez takie zachowanie żona właściwie korzysta ze swej wolności, której sens pojęła już jako córka Boga Ojca. Może też liczyć na to, że w ten sposób zyska pełną poświęcenia miłość męża. Cóż – żeby zrozumieć, trzeba przeczytać.
Jedynie małżonka może stać się matką (kontynuuje autorka), a macierzyństwo tak pojęte znów wiąże się z ofiarą życia i miłości, całkowicie wyzbytej egoizmu. Dlatego Croissant nie akceptuje sztucznych metod zapobiegania ciąży czy niechęci kobiet do rodzenia dzieci. Sugeruje nawet, że matki powinny unikać przyjmowania środków przeciwbólowych podczas porodu, gdyż tylko poprzez ból fizyczny zrodzić się może prawdziwe szczęście duchowe. Przykładem dla kobiet posiadających dzieci ma być Maryja, dlatego ich zadaniem jest ukochanie nie tylko własnego potomstwa, ale całej ludzkości. Croissant poświęca też uwagę szczególnemu, macierzyńskiemu posłannictwu kobiet konsekrowanych.
Czego brakuje w tej książce? Przede wszystkim odpowiedzi na pytanie, jakie wymagania kobieta może postawić mężczyźnie. Autorka stara się usprawiedliwiać mężczyznę w każdej sytuacji, niech przykładem będzie przytoczone przez nią świadectwo pewnej sekretarki: „Zrozumiałam, że tutaj moja rola polega na spajaniu, dodawaniu odwagi; że jest to również rola szarej eminencji. Niedawno nadarzyła mi się okazja rozmowy z jednym z członków dyrekcji i przedstawiłam mu swoje zapatrywania na niektóre kwestie. Niedługo ujrzałam mój pomysł wcielony w życie, a jego autorstwo sprzeniewierzone. Nieważne. Cóż za satysfakcja móc grać tę dyskretną rolę: powierzyć swą energię, wręcz materię prawdziwej machinie wojennej”.
Oczywiście Croissant ma prawo nazywać naiwność poświęceniem, a złodziejstwo prawem mężczyzny. Zresztą podobnych fragmentów nie brakuje w omawianym tekście i pomimo, że współbrzmią one z całością jej wywodów (w tym sensie są logiczne, o czym pisałam wyżej), to kłócą się ze zdrowym rozsądkiem, „kartezjańskim rozumem”, który nota bene zdaniem autorki przeszkadza kobiecie w pojęciu jej powołania.
Dlaczego warto przeczytać Kobietę. Kapłaństwo serca? Ponieważ, pomimo licznych „miejsc kontrowersyjnych”, jest to książka prezentująca spójną i opartą na zbyt dosłownej interpretacji Pisma Świętego koncepcję kobiecości, z którą można, nawet trzeba polemizować. Koncepcja ta bliska jest do dzisiaj wielu osobom w Polsce, dlatego Polki i Polacy powinni ją dobrze poznać. Zresztą sama autorka wbrew pozorom nie zamyka dyskusji nad poruszonym tematem. W pewnym momencie stwierdza: „(…) Pisma powstały po to, by je studiowano: na jeden werset przypada wiele interpretacji (…)”. Dzięki różnorodności zdań dyskusja nad rolą kobiety w społeczeństwie może stać się obfitszą w stwierdzenia oraz tezy posiadające sens i wartość.
Joanna Wiśniewska