Czytając pierwszą część „Opowieści z Narnii” C.S. Lewisa uderzyła mnie chrześcijańskość zawartych w niej wartości. Nie znając biografii autora zastanawiałam się, skąd w książce tyle subtelnie przemyconych odniesień do wiary i dlaczego w Aslanie widzę podobieństwo do Chrystusa. Pan Joseph Pearce w swojej książce doskonale rozjaśnił mi to zjawisko
„C.S. Lewis a Kościół Katolicki” nie jest biografią bohatera, a historią jego drogi do Boga. Autor opisuje wędrówkę Lewisa od skrajnego purytanizmu, jakiego nauczono go w domu rodzinnym, przez anglikański kościół „niski”, głęboką pogardę dla kościoła „szerokiego” i wytrwały ateizm do skłonności ku katolicyzującemu kościołowi „wysokiemu”. Pisze też o jego awersji do Rzymu, „kadzidła i dzwonów”, biretów i zdobionych koronkami komż, które widział w świątyniach anglokatolickich. Ta antyrzymskość pozostała w nim aż do śmierci, chociaż zagorzali protestanci wytykali mu jego wspominanie o „Błogosławionej Dziewicy”, regularną spowiedź, wiarę w czyściec i to, że zdarzało mu się nazywać Eucharystię Mszą Świętą.
Autor wprowadza też czytelnika w rozterki i kryzysy bohatera, w próby odnalezienia swojego miejsca w chrześcijaństwie. Wiara była dla Lewisa bardzo ważna, wszystkie jego dzieła są jakby napiętnowane poszukiwaniem odpowiedzi na dręczące go pytania, poszukiwaniem swojej recepty na zbawienie. Choć sam obwołał się „po prostu chrześcijaninem”, biografowie uparcie piszą, że w gruncie rzeczy był on po prostu protestantem i to dość zaciekłym. Kto ma rację? Wydawałoby się, że Lewis wie najlepiej, w którym miejscu chrześcijaństwa sytuować samego siebie. Sprawa jest skomplikowana, ale pan Joseph Pearce podejmuje trud zagłębienia się nawet w stosunki bohatera ze współczesnymi mu przedstawicielami wszystkich kościołów anglikańskich. Wspomina też dość obszernie o przyjaźni Lewisa z J.R.R. Tolkienem.
Książka jest pełna cytatów i fragmentów listów czy dzieł Lewisa oraz wypowiedzi innych, znanych osobistości na temat bohatera. Nierzadko są to teksty bardzo zabawne, przesycone ironią i cynizmem, oddające charakter i uszczypliwy dowcip Lewisa. Wydaje mi się, że dzięki temu czyta się książkę lekko i szybko, z uśmiechem czekając właśnie na te wypowiedzi. Autor bardzo zgrabnie łączy też własny subiektywizm z faktami, co zaznacza już w przedmowie, pisząc, że niemożliwym jest dla niego zachowanie neutralności w takich sprawach. Warto byłoby dodać, że Joseph Pearce jest konwertytą na katolicyzm ).
Wszystkich zagorzałych fanów C.S. Lewisa (zarówno katolików, jak i protestantów, gdyż takie było zamierzenie autora ;o) gorąco zapraszam i zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Zawiera ona wszystkie informacje potrzebne, by zrozumieć, dlaczego Lewis pisał w tak charakterystyczny sobie tylko sposób, co skłaniało go do poruszania takich właśnie kwestii w swoich książkach.
Magdalena Frąckiewicz
Magdalena Frąckiewicz