Rodzice kontra dzieci

Redakcja 01 października 2012 Recenzje książek 2 Komentarzy »

Rodzice w akcjiKiedy rodzi się dziecko, jest to największe szczęście nie tylko dla rodziców, ale i dla dziadków, cioć, wujków i całej dalszej i bliższej rodziny. Dzidziuś jest tak słodki, że aż chciałoby się go zjeść, a potem, gdy już dorośnie, daje nam tak w kość, że żałujemy, że go nie zjedliśmy, gdy nadarzyła się ku temu okazja ;-)

Jak nie dać się zwariować we własnym domu? Jak przekazać swojemu małemu terroryście wartości, aby wyrosło na dojrzałego i mądrego człowieka?

Na te i wiele innych pytań pomogła mi odpowiedzieć książka Państwa Gajdów „Rodzice w akcji”.

Autorzy, Monika i Marcin chętnie dzielą się z czytelnikami swoją wiedzą na temat wychowania dzieci. Podają codzienne przykłady ze swojego domu i opatrują je odpowiednim komentarzem, co ułatwia zrozumienie danych zagadnień i przeniesienie na swoje życie. Ich bogate doświadczenie, jakie do tej pory udało im się zdobyć, jako terapeutom pomagającym w problemach wychowawczych setkom rodzin, ma swoje odbicie w tej książce.

W pierwszym rozdziale autorzy przekazują nam wiedzę, jak nie przejmować odpowiedzialności za dziecko. Gdy czytałam te porady, w pierwszej chwili wydały mi się dość brutalne. Bo jak mam zignorować dziecko, które domaga się jedzenia, ponieważ nie miało czasu zjeść obiadu, wtedy gdy jedli wszyscy? „Przykro mi, pora obiadowa minęła, wolałeś bawić się zabawkami niż zjeść obiad, następny posiłek za 4 godziny”. Brzmi bardzo okrutnie, ale z każdym przeczytanym zdaniem zdawałam sobie sprawę z tego, że to ma sens. Jeżeli chcemy nauczyć czegoś swoje dziecko, musimy sami być konsekwentni w swoich decyzjach i ustalaniu zasad, jakie panują w naszym domu.

Lektura tej książki pokazała mi również, że pomimo mojego wieku sama czasami zachowuję się jak opisane w książce dzieci. Należy jak najszybciej nauczyć maluchów dobrych nawyków, bo te złe, nietępione, zostają na długie lata, a może i już do końca życia. Szkoda, że moja mama nie miała możliwości przeczytać tej książki, kiedy ja się wychowywałam.

W rozdziale drugim mamy nacisk na traktowanie dzieci indywidualnie. Jak sam tytuł rozdziału
wskazuje, autorzy przekonują nas, że dla każdego dziecka powinno się znaleźć przynajmniej
godzinę w tygodniu, którą się spędzi z nim sam na sam, bez rodzeństwa. W tym rozdziale Gajdowie podpierają swoją tezę konkretnymi przykładami oraz obrazują to scenkami.

Rozdział trzeci i przestroga przed przyklejaniem etykiety swoim dzieciom, czy to pozytywnej czy negatywnej. W przypadku negatywnej etykiety należy założyć pozytywne okulary i jeszcze raz spojrzeć na swoje dziecko. Przecież nie może być aż takie złe, jak nam się wydaje.

W czwartym rozdziale znajdziemy przestrogę, aby rodzic nie pełnił dwóch ról jednocześnie. Albo decyduje się na rolę policjanta, albo towarzysza. Ważne jest, aby pod żadnym pozorem nie łączyć tych dwóch ról i aby na wypełnienie każdej roli znaleźć czas. Takie rozdzielenie pomoże w budowaniu pozytywnych relacji z potomkiem. Im dziecko jest starsze, tym więcej czasu należy poświęcić na rolę „towarzysza”, aby nie utracić z nastolatkiem kontaktu.

W rozdziale piątym i szóstym mowa jest o stawianiu dziecku granic i o tym, aby stawiać te granice mądrze. Dziecko musi mieć postawione granice, aby wiedziało, co może robić. Daje to maluchowi poczucie bezpieczeństwa.

Nie zapominajmy, że dzieci rosną i tym samym należy poszerzać ich granice. Ważne jest, aby za bardzo nie ograniczać wolności dziecka, by nie czuło się w domu jak w więzieniu. Jeżeli chodzi o granice światopoglądowe, to autorzy zachęcają do tego, aby wyjaśnić potomkowi swoje stanowisko, a potem pozwolić, by samo dokonało wyboru. Nie dla każdego rodzica może to być łatwe, ale gdy dobrze wyjaśnimy dziecku swój pogląd na świat, to jest bardzo duża szansa, że pójdzie w nasze ślady i dokona takiego samego wyboru jak my.

Istotną kwestią jest granica intymności. O tym, czy chcemy kontrolować dziecko na każdym kroku, sprawdzać mu telefon i czytać pamiętnik, sami decydujemy. Zależy to od naszych potrzeb oraz od konkretnych sytuacji życiowych. Istotną kwestią, którą poruszają Państwo Gajdowie, jest zadbanie o swoje małżeństwo. Podkreślają, aby w pełni nie poświęcać się dzieciom, lecz aby znaleźć czas na pielęgnowanie swoich relacji małżeńskich. Czasami warto wyjść do kina czy na kolację tylko we dwoje, bez dzieci.

Rozdział siódmy (ostatni): jak przekazać wiarę i zrobić to świadomie? Jedna z trudniejszych kwestii, ale oczywiście da się to zrobić mądrze i świadomie. Najważniejszą sprawą jest to, aby pokazać dziecku swoim zachowaniem nasz stosunek do wiary. Nie wystarczy powiedzieć, że należy chodzić do kościoła czy modlić się wieczorem, trzeba pokazać, że my jako rodzice, jako najbliższy autorytet dziecka, uczęszczamy na mszę św. i modlimy się. Poza tym rodzic nie powinien popadać w skrajności religijne. W życiu należy znaleźć czas i na rozrywkę, i na katechezę.

Książka Państwa Gajdów „Rodzice w akcji” napisana jest prostym językiem, co sprawia, że treści przyjemnie się „wchłaniają” i na długo pozostają w pamięci. Dodatkowym atutem jest sprytnie wpleciony humor, co sprawia, że czasami możemy prychnąć śmiechem i tym samym nieco uszkodzić nasz egzemplarz książki ;-)

Początkowym problemem dla mnie były przypisy, których znalazłam całkiem sporo jak na taką książkę, ale z każdą przewróconą kartką zdawałam sobie sprawę, że właśnie te przypisy są wykorzystywane do komentarzy autorów, często bardzo humorystycznych. A poza tym po kilku stronach przywykłam do przypisów i już dalej czytało się jeszcze przyjemniej niż początkowe kartki.

Dużą zachętą do sięgnięcia po tę książkę jest jej kolorystyka. Najważniejsze zdania podkreślone są zieloną czcionką lub zawarte w zielonych ramkach, co sprawia, że nawet jeżeli tylko chcemy przekartkować ten poradnik, to na pewno rzucą nam się w oczy najistotniejsze zielone kwestie. Po każdym rozdziale znajduje się podsumowanie oraz zadania domowe.

Jeżeli ktoś chce nie tylko przeczytać tę książkę, ale również zastosować porady w niej zawarte, powinien skrupulatnie odrabiać prace domowe z książki. Ponadto jest to doskonały pretekst do tego, aby zaangażować również ojca w aktywne wychowanie dziecka oraz poprawić relacje małżeńskie (oboje rodzice mają wspólny interes – dobro dziecka). Jest to książka, do której warto systematycznie wracać i zaglądać.

Dużym plusem jest interakcja z czytelnikiem. Autorzy zadają pytania, a gdy ktoś zna odpowiedź, może do nich napisać na adres mailowy. Ponadto każdy omawiany w książce aspekt tłumaczony jest na podstawie Biblii. Każda sytuacja została zobrazowana cytatem z Pisma Świętego bądź przypowieścią, a potem bardzo dokładnie wyjaśniona.

Moje wnikliwe oko nie dopatrzyło się minusów, których nie można by było zamienić na plus (te
strasznie wyglądające przypisy), za to wypatrzyło mnóstwo dużych plusów, które przesądziły o tym, że książkę przeczytałam z przyjemnością. Książkę „Rodzice w akcji” odstawiłam w widocznym miejscu na półkę po to, aby mieć ją na oku i w przyszłości móc jak najszybciej wykorzystać porady w niej zawarte w swoim domu.

Karolina Lechowska


Zobacz też


Komentarze (2)

Piotr

02.10.2012, 19:20

Przeczytałem tą książkę – bardzo ciekawa i pouczająca – polecam wszystkim rodzicom i nie tylko.

Minia

14.03.2013, 14:26

Kupiłam i już nie mogę się doczekać jak będę ją trzymać w swoich rękach :)


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe