„Mam predyspozycje do bycia liderem!”

admin 22 lipca 2011 Wywiady Brak komentarzy »

Karol WyszyńskiZ Karolem Wyszyńskim nowym prezesem KoLibra rozmawia Michał Wolski.

Michał Wolski: Czy mógłbyś na początek w kilku zdaniach powiedzieć coś o sobie?

Karol Wyszyński: Mam 22 lata. Pochodzę z Białegostoku a od 2004 roku, żyję w Warszawie. „Od zawsze” interesuje mnie polityka. Pamiętam, jak w roku ’90 rodzice zabrali mnie na głosowanie. W ’95 przekonywałem babcię, że trzeba głosować na Wałęsę, by „nie rozdrabniać głosów prawicy” [śmiech].

Wpływ moich rodziców i dziadków, sprawiał, że identyfikowałem siebie jako patriotę, który chciałby, żeby w Polsce było dobrze, bezpiecznie i dostatnio. Dla 10-latka, przeszkodą do tego byli przede wszystkim komuniści, więc to oni byli moim największym wrogiem.

Od samego początku na moje poglądy polityczne miała wpływ wiara. Tak więc, wpływ rodziny i religii, sprawił, że do 15 roku życia byłem przede wszystkim katolickim patriotą.

Około roku 2000-2001 wpadł mi w ręce tygodnik ,,Najwyższy Czas!”. Zaczynałem od czytania kącików filmowego i weksykologicznego oraz felietonów Rafała Ziemkiewicza. Po kilku miesiącach „wsiąkłem” totalnie, czytałem ,,Ncz!” od deski do deski. Byłem pod dużym wpływem felietonów Janusza Korwin-Mikkego i Stanisława Michalkieiwcza. Z tygodnika dowiedziałem się kim był Hayek, Mises, Rothbard, Hoppe i… Machaj (gdy się później dowiedziałem ile lat ma Mateusz, byłem w szoku!). Około roku 2004 stwierdziłem, że tygodnik przestaje wystarczać. Zacząłem sięgać do różnych dzieł wcześniej wspomnianych autorów. Największy wpływ miały na mnie „Manifest Libertariański” Rothbarda oraz ,,Demokracja – bóg, który zawiódł” Hoppego. Z Rothbardem nie zgodziłem się w kwestii aborcji, ale pozostała argumentacja była bardzo przekonywająca. Hoppe z kolei, pokazał jak realnie mógłby funkcjonować prawdziwy anarcho-kapitalistyczny świat.

Kolejne ważne wydarzenie, mające wpływ na mój światopogląd to kontakt z panem posłem Arturem Górskim, którego miałem zaszczyt być asystentem. Przez kilka miesięcy mogłem na żywo zobaczyć, jak wygląda świat polityki z bliska. Mogłem się również przekonać o wielu ograniczeniach systemowych, jakie spotykają nawet najbardziej ideowych ludzi.

— Co możesz powiedzieć o swojej dotychczasowej działalności?

— Z „Najwyższego Czasu”, dowiedziałem się o istnieniu Stowarzyszenia KoLiber. Zapragnąłem do niego wstąpić, i jak tylko przyjechałem na studia do Warszawy spełniłem to marzenie. W 2005 zostałem sekretarzem oddziału warszawskiego, wtedy najważniejszym wydarzeniem była konferencja poświęcona ,,Pamięci Kisiela”. Jestem bardzo dumny, z efektów mojej i KoLegów pracy. Nigdy wcześniej nie organizowałem czegoś, takiego. A w ciągu miesiąca udało się zorganizować konferencję dla ok. 150 osób, z udziałem: Jerzego Kisielewskiego, prof. Jana Winieckiego, Janusza Korwin-Mikkego, Macieja Rybińskiego, Bogdana Dobosza oraz Grzegorza Górnego. A najważniejsze: uczciliśmy XV rocznicę śmierci Wielkiego Kisiela.

Na fali tego sukcesu, zostałem w listopadzie 2006 roku wybrany prezesem oddziału warszawskiego. Najważniejsze w tamtej kadencji było zebranie grupy ludzi, z których udało się stworzyć Zespół. Już to mówiłem, ale powtórzę: z takimi ludźmi, można zmieniać świat. Na moją działalność wpływ ma wiele osób. Kiedyś w życiu przyjąłem zasadę, by uczyć się od każdego spotkanego człowieka. Ogromnie dużo nauczyłem się od starszych KoLibrów, od moich pracodawców i przyjaciół. Nie będę ich teraz wymieniał. Jeśli uda mi się osiągnąć sukces w KoLibrze to za kilka lat zrobię, wielką imprezę, na której im wszystkim podziękuję.

— Co skłoniło Cię do startu na Prezesa KoLibra?

— Po pierwsze uważam, że od czasu gwałtownego rozejścia się dróg UPR i KoLibra, brakowało nam wizji, kierunku lotu naszego KoLibra. Po drugie nałożyła się na to wymiana pokoleniowa. Ekipa założycielska odeszła na „KoLibrową emeryturę” i nadszedł właśnie czas na nowe pokolenie. Po trzecie, wierzę, że mam predyspozycję do bycia liderem. Prezesura w KoLibrze, to będzie czas weryfikacji, moich pomysłów i planów. Chcę, w tym czasie, sprawdzić siebie i ogromnie dużo się nauczyć. Po czwarte, nie działam sam. Stworzyliśmy nową Ekipę, która pociągnie KoLibra, w tym roku. A kto wie, może i przez kolejne lata?

— Jakie masz plany jako Prezes, co uznajesz za priorytety w ciągu najbliższego roku jeśli chodzi i działalność Stowarzyszenia?

— Po pierwsze: zebranie, poznanie i nawiązanie współpracy wewnątrz Ekipy. Nasz Zespół tworzą KoLibry z Warszawy. Ale też Krakowa, Lublina, Gliwic. Potrzebujemy trochę czasu, na wypracowanie standardów dobrej współpracy. Po drugie: uchwalenie strategii na rok 2008, a następnie przygotowanie strategii do roku 2010. Po trzecie: integracja Stowarzyszenia, poprzez poprawę komunikacji i wspólne działanie. Po czwarte: promocja KoLibra, poprzez dwa innowacyjne projekty. Po piąte: nawiązanie systematycznej współpracy z organizacjami bliskimi ideowo.

— Czy nie uważasz, że zdominowanie ZG przez ludzi z Warszawy ograniczy możliwość decydowania o działaniach KoLibra przez Oddziały? Jak ustosunkujesz się do zarzutu „warszawizacji” Zarządu – taka uwaga padła podczas pytań zadawanych na Konwencie?

— W tym momencie pozdrawiam autora hasła ,,warszawizacja” [śmiech] [jest nim Redaktor naczelny Tolle.pl Paweł Pomianek – przypis Redakcji Tolle.pl]. Przy takim zarzucie, musimy sobie odpowiedzieć na dwa pytania: czy KoLiber jest super mocnym Stowarzyszeniem, w którym wszystko chodzi jak w zegarku, każdy wie co ma robić, a oddziały działają synergicznie? I drugie: czy może jest dużo do zrobienia w naszym Stowarzyszeniu?

Uważam, że odpowiedź druga jest prawidłowa. A do tego by działać skutecznie, potrzebny jest bezpośredni kontakt pomiędzy współpracownikami. Czy ktoś może sobie wyobrazić, żeby Microsoft powstał korespondencyjnie? Nie! Młodzi ludzie spotykali się codziennie w garażu, spędzali tam wiele godzin, zapewne dyskutowali, ostro się spierali i wspólnie realizowali swoje marzenia. Jeżeli chcemy by KoLiber wzleciał wysoko, grupa ludzi musi się ze sobą spotykać, rozmawiać, działać w jednym miejscu. Odnośnie oddziałów i ich roli to Zapraszam po prostu na Radę Krajową do Krakowa.

Cała rozmowa z Karolem Wyszyńskim w: „Goniec Wolności” 2008, nr 1, s. 1. 3-4.

Wywiad został przeprowadzony w grudniu 2007 roku.

„Gońca Wolności” możesz pobrać tutaj. Za możliwość przedrukowania części wywiadu serdecznie dziękujemy Redaktorowi naczelnemu „Gońca” Michałowi Wolskiemu.


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe