Można go nie lubić. Można nie zgadzać się z jego poglądami. Można uważać, że jest za bardzo złośliwy i zarozumiały. Ale nie można nie przeczytać jego książek podróżniczych (jak np. „Gringo wśród dzikich plemion”). Są po prostu rewelacyjne. Choć nie ukrywam, że co kilka stronic miałam nieodparte wrażenie, że autor konfabuluje. No cóż, nawet jeśli troszkę tak jest, to ma do tego prawo, to jego licentia poetica. Zdaję sobie sprawę, że to poczucie może także wynikać z faktu, że Cejrowski zamieścił tu zdarzenia z wielu podróży, zastrzegając achronologię w ich przytaczaniu.
Wojciech Cejrowski, jak sam mówi, też czytał książki przyrodnicze i marzył o egzotycznych podróżach, tyle tylko, że on sprzedał lodówkę i za uzyskane pieniądze ruszył w drogę, a większość jego czytelników siedzi, podczytuje, wzdycha i… podjada z niesprzedanej lodówki . Ta książka jest zapisem doświadczeń ze spotkań z Indianami, ze spotkań z najdzikszymi na przestrzeni dwudziestu kilku lat.
Autor uświadamia, że istnieje inny świat, naprawdę inny. Świat, w którym zasady zarozumiałych Europejczyków są po prostu absurdalne (pośpiech, czas, garnitur, w ogóle ubranie…). Zaletą autora jest to, że poznaje ten świat i stara się odsłonić go czytelnikowi, nie okazując braku szacunku wobec „dzikich”, co więcej, pochyla się nad ich kulturą jakby z namaszczeniem, uświadamiając nam, że być może tych plemion nikt nie ocali…
Czytaj dalej »