Zakochaj się w Jezusie

Redakcja 22 lutego 2013 Recenzje książek 1 Komentarz »

Piękny Banita
Gdybym chciała napisać o wszystkich myślach, które kłębiły mi się w głowie w trakcie czytania książki, prawdopodobnie – drogi Czytelniku – z powodu długości tekstu nawet nie zawiesiłbyś na nim oka. Pozwolisz więc, że wybiorę tylko niektóre. Resztę będziesz mógł odkryć sam. Mam nadzieję, że uda mi się zachęcić Cię do zrobienia tego, bo wierz mi – warto szukać.

Piękny Banita to najnowsza propozycja Johna Eldredge’a. Jak myślisz – kto jest tytułowym Banitą? Pięknym Banitą?

Bije od Niego blask, lecz nigdy nie oślepia, ani nie onieśmiela. Nie jest błyszczącym białym marmurem, lecz żartobliwością stworzenia, skandalem i pełnią dobroci, hojnością oceanu i dzikością burzy z piorunami. Jest przebiegły jak wąż i delikatny niczym szept. Niesie w sobie radość słonecznego blasku i pokorę piechura idącego pięćdziesiąt kilometrów piaszczystą drogą. Spoczywa pół leżąc przy obiadowym stole, śmieje się z przyjaciółmi, a potem idzie na krzyż.

Odpowiedź jest tylko jedna. Chyba nie ma żadnych wątpliwości, że to książka o Jezusie. O Jezusie, jakiego jeszcze do tej pory nie znałam. A może Ty również jeszcze dobrze Go nie poznałeś?

Zaproszenie do modlitwy

Autor książki zaskakuje od samego początku. Buduje z czytelnikiem swego rodzaju więź poprzez… wspólną modlitwę. Jezu, pragnę Ciebie samego. Prawdziwego Ciebie – te słowa powtarzane są przez autora już na pierwszych stronach. Trzeba przyznać, że to dosyć nietypowy chwyt marketingowy. Eldredge wie, że tylko szczere pragnienie poznania i otwarcie się na Słowo może poruszyć serce. O to właśnie prosi razem ze mną, z Tobą – z każdym, kogo zabiera w podróż śladami Chrystusa. A droga ta ma sprawić, że na nowo ożyje w nas nie tylko serce, ale także umysł, wyobraźnia i emocje. Ja dałam się porwać.

Lekcja religii

Każdy z nas to pamięta. Jedni wspominają ten czas lepiej, inni ciągle mają komuś coś do zarzucenia. Piękny Banita to nieprzeciętna katecheza, adresowana do osób w każdym wieku. To świadectwo życia człowieka, który odważnie mówi prawdę, opisuje wszystko, w co głęboko wierzy. Książka jest lekcją wiary do odrobienia przez każdego z nas – lekcją umiejętności odróżnienia prawdziwego chrześcijaństwa od kościelnej kultury.

Nic, tylko religijny fałsz – religijna poza utrudniająca ludziom kontakt z Jego Ojcem. Słuszność, świątobliwość i zasklepienie – oto najtrudniejsza bariera do pokonania spowodowana świętoszkowatością.

W taki sposób autor opisuje wizerunek współczesnego chrześcijanina, żyjącego w epoce, gdzie zwątpienie uchodzi za pokorę, bierność za odpoczynek, a zniewieściały brak zdecydowania za zrelaksowane oświecenie. Zaskakujące? Mocne? Prawdziwe? Szokujące? A może wszystko po trochę? Taki właśnie jest styl Eldridge’a. Taki właśnie jest jego Piękny Banita.

Autor w nieprzeciętny i bardzo przekonujący sposób, z niezwykłą lekkością pióra zachęca nas, żeby praktykować miłość do Jezusa. Czy zdążyłeś już, drogi Czytelniku, zadać sobie pytanie: na czym dokładnie miałoby to polegać? Jeśli tak, to dobrze. Bo kto pyta, ten otrzymuje odpowiedź. O tej zasadzie autor niewątpliwie pamięta.

Ewangelia „pod prąd”


Piękny Banita
to swego rodzaju studium biblijne, z jakim jeszcze nigdy się nie spotkałam. Idealne zarówno dla osób, które twierdzą, że dobrze znają losy Chrystusa (pewnie nieco się zdziwią!), jak i dla tych, które nie czytają Pisma Świętego. Autor skrupulatnie analizuje wiele wybranych przez siebie fragmentów Ewangelii, opisujących życie Chrystusa. Tłumaczy, objaśnia, opowiada niczym gawędziarz. Niekiedy w sposób zabawny, innym razem używając słów bardzo dosadnych. Zawsze tak samo barwnie, inspirująco, a przy tym prosto. Uczy czytać Biblię i pokazuje, jak sprawić, żeby historia Jezusa, Człowieka z krwi i kości, stała się również naszym udziałem. Pisarz chce, żebyśmy zaczęli traktować Pismo Święte jako najbardziej wciągającą lekturę, z jaką kiedykolwiek mieliśmy do czynienia. Pełną niesamowitych opowieści, ukazującą różne oblicza Syna Bożego, dalekie od obrazów znanych z pobożnego slangu duchowieństwa i od nieprawdziwych portretów zakorzenionych głęboko w kulturze chrześcijańskiej. Można Go poznać w taki sam intymny sposób, jak Jego pierwsi uczniowie. Może nawet bardziej – mówi autor z ogromną wiarą. A najważniejsze jest to, że nie kończy się na pustych słowach. Eldredge dokładnie tłumaczy, co zrobić, żeby doświadczyć głębokiego poznania Jezusa. W tym celu dotyka pewnych bolesnych prawd o nas samych:

  • Kim naprawdę jestem? Czy znam siebie?
  • Jaka jest moja prawdziwa motywacja do działania?
  • Co determinuje moje zachowania?
  • Co naprawdę myślę o Jezusie? Co, moim zdaniem, Jezus myśli o mnie?

To tylko niektóre z pytań, mających pomóc otworzyć się na Jezusa. Droga do tej zmiany jest tak długa, jak długo Kościół dopuszcza stereotypowe, powierzchowne postrzeganie Chrystusa.

Jeśli więc nie znamy Go osobiście i nie poznaliśmy Jego niesamowitej osobowości – pełnej pogody ducha, przebiegłości, gwałtowności, zniecierpliwienia względem tego, co czasem serwuje się nam jako religijność, pełnej życzliwości, kreatywności, wzgardy dla sztywno pojmowanej tradycji i tryskającej poczuciem humoru – zostaliśmy obrabowani.

Mnie autor przekonał. Pomógł postawić kilka kroków naprzód, tak na dobry początek. Już teraz widzę pierwsze efekty – Jezus, nie tracąc nic ze swojej boskości, stał się w moich oczach bardziej ludzki, jeszcze bliższy. To właśnie Boże pragnienie, by odnaleźć w Nim przyjaciela, z ogromną mocą wybrzmiewa w każdym zdaniu skreślonym przez Eldredge’a. Bo chrześcijaństwo to nie zbiór przekonań, lecz prawda. Rzecz najbardziej obraźliwa z możliwych. Na koniec jeszcze skrócona lista religijnych wygłupów. Wykonaj krótki test. Sprawdź jak działa tradycyjna religijność.

Wybaczmy Jezusowi. Wpuśćmy Jego życie do naszego. Historie osób, którym udało się to zrobić, są dowodem, że Jezus był bliski nie tylko ludziom żyjącym w Jego czasach. Wystarczy zmienić nieco punkt widzenia, otworzyć się – jak dziecko – i pozwolić na „odczarowanie” Ewangelii, która przestanie być jedynie historią spisaną kilka tysięcy lat temu, a stanie się żywym obrazem naszego życia – pełnym ruchu, gestów, zapachów i dźwięków.

Dlatego módlmy się:

Jezu! Wtargnij do mojego życia. Oczyść tę świątynię. Stwórz we mnie swoją Kanę. Oddaję Ci moje człowieczeństwo, abyś odnowił je swoim własnym. Oddaję Ci moje życie, abym zaczął żyć Twoim.

Joanna Skałba


Zobacz też


Komentarze (1)

Joanna

05.03.2013, 17:42

Przekonująca recenzja, chyba skusze się na zakup książki.


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe