Wygrać z losem – odwrócone życie

Białe na czarnymTo jest temat na pierwsze strony gazet. Los niepełnosprawnego chłopca, mieszkającego w moskiewskim sierocińcu, skazanego na śmierć z powodu jego kalectwa i nieużyteczności społecznej. Żaden Czytelnik nie przejdzie obok tych faktów obojętnie. Tak, faktów, bo książka Rubena Gallego jest jego autobiografią. Ale nie znajdziesz tu ckliwych opowieści o smutnym, samotnym dzieciństwie i wylanych łzach. Autor nie prosi o litość. Relacjonuje tylko wydarzenia minionych lat. Bez emocji. I właśnie dlatego książka ma niezwykłą siłę rażenia.

Na okładce powinno być zamieszczone ostrzeżenie: „lektura tej książki sprawia ból”. Poznajemy w niej bowiem Rubena – chłopca bez rąk, z niewładnymi nogami. Jego ojcem był Wenezuelczyk, a matką Hiszpanka. Teraz Ruben nie ma nikogo i mieszka w moskiewskim przytułku. Jest obcy. Ale opanował sztukę czołgania się, jest niezależny, więc lepszy od innych. A może nie? Przecież sam pisze: „Jestem debilem. To nie wyzwisko, lecz zwykłe stwierdzenie faktu. (…) Kto nie może chodzić, ten jest debilem”. Niezależnie od poziomu intelektu, zdolności i talentów, których Gallego nie brakuje. Nawet jeśli jako ośmiolatek umiesz rozwiązać zadanie z niewiadomą, jesteś debilem. „Najważniejsze są nogi, a matematyka to tylko głupstwo, rozrywka”.

Może więc jest to książka o nietolerancji i dyskryminacji? Po części tak. Ale to także książka o dzieciństwie spędzonym w strachu przed domem starców, do którego trafiały kalekie dzieci zaraz po ukończeniu osiemnastego roku życia. O strachu przed powolną, pełną cierpienia śmiercią w przytułku dla starców, gdzie pacjenci pozostawieni są sami sobie. Gdzie nikt nie traktuje ich po ludzku, gdzie przeżyć może tylko ten, kto jest sprawny fizycznie. Więc nikt nie jest w stanie tego przeżyć…

Więc jak to się stało, że Ruben Gallego żyje? I co więcej, zdołał się pogodzić z losem, założył rodzinę i kocha życie? Tego można się dowiedzieć tylko po przeczytaniu jego książki. Książki napisanej ostrym, pozbawionym emocji stylem. Książki, która szokuje i daje do myślenia. Otwiera oczy na ludzi, uwięzionych w swoich ciałach. Może ograniczonych i słabych fizycznie, ale jakże silnych i potężnych duchowo. O życiu tych ludzi decyduje czasem nasze stereotypowe myślenie, nasz lęk przed innością, nasza obojętność. Książka Gallego uderza w tę obojętność i otwiera nam oczy na świat. Przypomina jak małe i nieważne są nasze codzienne troski wobec życiowych tragedii. Uczy, że szczęście zależy od nas samych i zawstydza, że nie umiemy z niego korzystać.

Gallego potrafił obrócić swój tragiczny los w szczęście i zwyciężył. Teraz jego życie jest „białe na czarnym”. To daje nadzieję. Dlatego, choć boli, warto przeczytać autobiografię Gallegi. A może właśnie dlatego, że boli? Może przez doświadczenie litości i trwogi przeżyjesz oczyszczające katharsis? Tego Ci życzę!

Dorota Kowalczyk


Zobacz też


Dodaj komentarz

Kolorem czerwonym oznaczono pola obowiązkowe