Z Maciejem Banaszakiem i Adamem Kaczmarkiem z gnieźnieńskiego oddziału KoLibra o ich działalności oraz zasadniczej służbie wojskowej i armii zawodowej rozmawia Paweł Pomianek.
Paweł Pomianek: Zazwyczaj przeprowadzamy dla Tolle et lege wywiady z ludźmi dość powszechnie znanymi. Z wami jest inaczej. Rozmawiamy dlatego, że jesteście szalenie interesującymi młodymi ludźmi, których działalność jest świetnym dowodem na to, że w dzisiejszej Polsce, gdzie mówi się, że młody człowiek nie ma zupełnie siły przebicia, można w rzeczywistości zrobić bardzo wiele. Przedstawcie się krótko naszym Czytelnikom.
Maciej Banaszak: Mam 21 lat i jestem rodowitym Gnieźnianinem. Jestem współzałożycielem gnieźnieńskiego oddziału KoLibra, gdzie na początku pełniłem funkcję przewodniczącego oddziałowej komisji rewizyjnej, następnie byłem pełniącym obowiązki prezesa oddziału, a od końca maja br. mam zaszczyt stać na czele tegoż oddziału. Ponadto studiuję politologię w Collegium Europaeum Gnesnense – ośrodku zamiejscowym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, gdzie jestem przewodniczącym Samorządu Studenckiego CEG. Od niedawna jestem także rzecznikiem prasowym gnieźnieńskiego oddziału Amnesty International.
Adam Kaczmarek: Ja natomiast mam 21 lat, jestem studentem III roku Politologii w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W gnieźnieńskim KoLibrze działam od lipca 2006 roku. Obecnie jestem jego wiceprezesem. Pełnię również funkcję przewodniczącego Zespołu Młodych Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”.
- Szczerze mówiąc, gdy nie tak dawno w Lublinie opowiadaliście o działalności waszego oddziału, szalenie zainteresował mnie fakt, że jest ona zupełnie inna niż w większości oddziałów. Jednocześnie jesteście grupą niesamowicie prężną, a wasza działalność przynosi konkretne owoce. Opowiedzcie krótko o najważniejszych podjętych przez Was inicjatywach.
MB: Generalnie rzecz biorąc nasze dotychczasowe działania można podzielić na dwie grupy: pierwsza to inicjatywy polityczne, druga natomiast to działania o charakterze prospołecznym.
AK: Do tych drugich włączyć można szereg imprez sportowych oraz charytatywnych. Jeżeli chodzi o działalność charytatywną, należy tu wymienić przede wszystkim koncert lokalnych zespołów hiphopowych w celu udzielenia pomocy w sfinansowaniu leczenia ciężko chorego Witka. Ponadto zorganizowaliśmy I Jarmark Wielkanocny dla Osób Niepełnosprawnych, na którym to podopieczni z lokalnych warsztatów terapii zajęciowej sprzedawali wykonane własnoręcznie wyroby, głównie o tematyce wielkanocnej. Wspólnie z PCK zorganizowaliśmy zbiórkę krwi w Miejskim Ośrodku Kultury. Włączyliśmy się także w zbiórkę darów dla gnieźnieńskiego i wrzesińskiego schroniska dla zwierząt.
MB: Jeżeli chodzi o podejmowane działania polityczne, to należy wymienić głównie pikiety na rzecz zmiany nazwy ulicy 22 Lipca, pozbawienia Bolesława Bieruta tytułu Honorowego Obywatela Miasta Gniezna, sprzeciwu wobec obchodzenia „święta” 21 stycznia. Zorganizowaliśmy także happeningi „nie daję-nie biorę łapówek”, Gnieźnieński Dzień Wolności Podatkowej. W Święto Flagi Państwowej podjęliśmy również działania mające na celu pogłębianie patriotyzmu. Członkowie naszego oddziału biorą także udział w organizowanych przez Urząd Miejski konsultacjach społecznych. Zorganizowaliśmy również debatę „Spór o państwo opiekuńcze” w ramach akcji „masz głos-masz wybór”. Delegacja KoLibra bierze także zawsze udział w różnych świętach państwowych i lokalnych, np. przy składaniu kwiatów.
AK: Włączyliśmy się także w kampanię „Broń swojej emerytury”. Wśród ostatnio podjętych przez nas działań należy wymienić próbę likwidacji zupełnie zbędnej w naszym miasteczku, za to pochłaniającej spore pieniądze, straży miejskiej. Pomysłodawcą tej akcji był drugi z naszych wiceprezesów, Marek Nowak.
- Bardzo ciekawą kwestią – nie słyszałem o takich przypadkach w innych oddziałach – są podejmowane przez Was inicjatywy sportowe. To chyba buduje przychylność ze strony ludzi spoza KoLibra, tworzy grupę sympatyków.
MB: Tak, jak najbardziej. Część osób z uczestniczących bezpośrednio bądź pośrednio w zorganizowanych przez nas turniejach wstąpiła w nasze szeregi albo są to zadeklarowani sympatycy.
AK: Organizacja takich imprez wpływa bardzo pozytywnie na poziom kultury fizycznej społeczności lokalnej. Pozwala to także odkrywać nowe talenty, a jak wiadomo dobrze prosperujące kluby sportowe podnoszą atrakcyjność i prestiż miasta.
MB: Dzięki takim właśnie inicjatywom udało nam się zapoznać z wieloma lokalnymi decydentami i liderami sceny politycznej, co bardzo przydało się nam w dalszej działalności. I oczywiście nadal się przydaje.
AK: Dla przykładu powiem, że dwa turnieje, jeden Streetball, a drugi w piłkę nożną oficjalnych FanClubów z naszego regionu, zorganizowane były pod honorowym patronatem Przewodniczącego Rady Miasta Roberta Gawła. Z kolei turniej w tenisa ziemnego pod patronatem Posła na Sejm Pawła Arndta. Turniej o statuetkę najlepszego bilardzisty Gniezna i okolic rozegrany został przy współpracy z wiceprzewodniczącą Rady Miasta Gniezna.
MB: Tego typu akcje wpływają bardzo integracyjnie. Nie ma tu mowy o przemocy podczas turniejów, wiadomo jest rywalizacja jak przy każdej rozgrywce, jednak wszystko odbywa się w sposób jak najbardziej pokojowy. I temu też te działania przyświecają. My z kolei możemy się pokazać ze strony zarówno organizatorskiej, ale także udowodnić, że nie zajmujemy się wyłącznie polityką, a osoby, których ona nie interesuje, bardziej przychylnie podchodzą do naszej organizacji.
- Gdy opowiadaliście niedawno o swojej działalności, byłem osobiście mocno zszokowany tym, jakie uroczystości obchodzi się dziś w Polsce, osiemnaście lat po tzw. przemianie ustrojowej. Możecie krótko opowiedzieć również naszym Czytelnikom o święcie 21 stycznia oraz jego tegorocznych obchodach?
MB: Tak, jest to bardzo przykre i zarazem szokujące. Otóż w dniu 21 stycznia 1945 roku do Gniezna wkroczyła Armia Czerwona (ulica, którą wkroczyła dawniej nazywała się właśnie na jej cześć – Armii Czerwonej), „wyzwalając Gniezno spod jarzma hitlerowskiego”, jak można przeczytać na pamiątkowej tablicy. Świadkowie tamtych zdarzeń opowiadali, że część światłych obywateli wiedziała, z kim mają do czynienia. Jednak dla części, która nie była tego świadoma, to wydarzenie zakończyło się tragicznie.
AK: Ludzie wybiegający z domów z radością witali żołnierzy radzieckich myśląc o wyzwoleniu i końcu wojny. Ci jednak otworzyli do nich ogień! Warto wspomnieć, iż wtedy w Gnieźnie nie było żadnego Niemca, gdyż wszyscy uciekli. Mimo to na ulicach leżały ciała, ciała Gnieźnian pomordowanych, ot tak, przez Armię Czerwoną.
MB: Następnie na Rynku ustawiły się czołgi – świadkowie podają różnie, że były to 3 lub 2 tanki – które rozpoczęły ostrzał pięknej zabytkowej Katedry, w której to spoczywają prochy św. Wojciecha. Oficjalną wersją była (a przez lata zniewolenia komunistycznego nie wolno było w ogóle mówić o zdarzeniach tamtych dni), iż w Bazylice tej ukrywają się hitlerowcy, co było totalną bzdurą. Nieoficjalna wersja natomiast była taka, iż zrobiono sobie zawody: kto pierwszy trafi w jedną z dwóch wież Katedry. I zaczęło się. Z armat czołgów w stronę wież wystrzeliwano zapalające pociski. Katedra zaczęła płonąć. Mieszkańcy podjęli heroiczną walką, aby uratować płonącą Bazylikę. Świadkowie opowiadali, iż reakcja ta była o tyle spontaniczna, iż ludzie z wiadrami biegali z domów nie bacząc na stacjonujące wojska radzieckie, aby tylko ugasić szalejący pożar. Był to zamach na naszą gnieźnieńską tożsamość! Na nasze dziedzictwo!
AK: To nie koniec tych wydarzeń. Stojący przy Rynku Klasztor oo. Franciszkanów, z którego hitlerowcy zrobili magazyn (podobnie jak z Katedrą), również radzieccy wojskowi chcieli spalić, gdyż nie mogli otworzyć drzwi, więc uznali, że go podpalą! Na całe szczęście w pobliżu był Gnieźnianin, już śp. Pan Kaczmarek, który dysponując kluczami uratował świątynię od spalenia.
MB: Dziś po ponad 60 latach od tamtych wydarzeń próbuje się fałszować historię uznając ten dzień za „święto wyzwolenia Gniezna”. Zapomina się o tym, iż nastąpiła tylko i wyłącznie zmiana okupanta. Do dziś także istnieje plac 21 stycznia.
W latach poprzednich w tym dniu odbywały się uroczystości upamiętniające tamte wydarzenia. W tym roku Konwent Miasta podjął decyzję, iż nie będzie oficjalnych obchodów. Mimo to w parku, gdzie zwykle odbywały się te uroczystości, zjawił się Prezydent Miasta Jacek Kowalski, który choć mówił, iż przyjechał prywatnie, zrobił to służbowym samochodem. Pytanie czy prezydent miasta pokazując się publicznie może mówić o jakiejkolwiek formie prywatności.
AK: Wśród zgromadzonych było także wielu prominentnych lokalnych działaczy lewicowych. Członkowie gnieźnieńskiego KoLibra stali z transparentami „Dość fałszowania historii”, „Cześć Polakom, a nie okupantom”. Po tej pikiecie w Gnieźnie rozszalała się polityczna burza i nagonka na nasz oddział zarówno ze strony mediów lokalnych, jak i działaczy lewicowych.
MB: Zarzucano nam jakoby z naszej strony padały okrzyki pod adresem Prezydenta oraz że manifestacja ta była nielegalna. Oczywiście był to stek bzdur, kłamstw i oszczerstw! Parę dni później na zwołanej konferencji prasowej zdementowaliśmy te nieprawdziwe i szkalujące nasze Stowarzyszenie informacje.
AK: Mówiliśmy: jeżeli manifestacja była nielegalna oraz padały obraźliwe okrzyki, to niech zajmą się tym organy ścigania. Co ciekawe, było mnóstwo świadków na to, iż nie było takich ekscesów. Również media miały materiał filmowy z tej pikiety i nie było słychać żadnych okrzyków, a to właśnie one nam to zarzucały!
- Jak wyraźnie ukazała nasza rozmowa, Wasz oddział KoLibra odnosi spore sukcesy. Co powiedzielibyście innym młodym ludziom, którzy chcieliby coś robić, mają pomysły, ale wydaje im się, że ich działalność nie wypali, że nadaremnie poświęcą swój cenny czas i energię? Jaka jest Wasza recepta na sukces?
MB: Najważniejsze to nie przejmować się porażkami, bo przecież nie zawsze odnosi się same sukcesy. Jednak nie należy się poddawać! Trzeba robić swoje, jeżeli jest się przekonanym o swojej słuszności i że może to przynieść jakieś dobre skutki dla swojej miejscowości, dla lokalnej społeczności.
AK: Nie ma czegoś takiego jak stracony czas. Każda inicjatywa jest dobra. Człowiek uczy się na własnych błędach i tak też jest w naszym przypadku. Gdyby porównać nasze akcje z początku działalności z tymi, które teraz organizujemy, to między nimi jest ogromna przepaść. Nie wolno się zniechęcać. Jeżeli chodzi o energię, to mimo iż ubywa jej w czasie przygotowywania akcji i jej przeprowadzania, ale po jej zakończeniu, niezależnie z jakim skutkiem, ona się regeneruje i powraca ze zdwojoną siłą. Dzięki temu cały czas działamy i działać dalej będziemy.
MB: Bardzo ważne jest, aby lubić to, co się robi, a wtedy wiele się udaje. Nawet największą porażkę można przerodzić w sukces! Najprzyjemniejszym uczuciem jest, gdy ktoś spoza organizacji powie „róbcie tak dalej”, „popieramy was”. Takie słowa wsparcia są niesamowitą siłą napędową. Wtedy chce się żyć, chce się działać. Osobom, które mają pomysły, chcą działać, ale coś ich powstrzymuje, powiedziałbym: nie patrzcie na innych, róbcie swoje, bo nic na tym nie stracicie, a zyskać można naprawdę bardzo wiele! Myślę, że jedną z najlepszych metod osiągnięcia tych celów byłoby wstąpienie do któregoś z oddziałów KoLibra lub założenie nowego.
- Ostatnim powodem naszej rozmowy jest niezwykle istotna akcja, którą zaproponowaliście, a której koordynatorem jest Adam. Proszę, Adamie, byś krótko ją zaprezentował.
AK: Wraz z wiceprezesem naszego oddziału Markiem Nowakiem postanowiliśmy przeprowadzić akcję mającą na celu jak najszybszą likwidację zasadniczej służby wojskowej. Zależało nam bardzo na tym, by w tą akcję włączyły się inne oddziały KoLibra, co udało się osiągnąć. Głównym powodem podjęcia przez nas tej inicjatywy jest fakt, iż przymusowa służba wojskowa stała się czymś na wzór niewolnictwa, na które nie może być miejsca we współczesnym demokratycznym państwie.
Wolność jednostki to dla Nas i dla wielu naszych rodaków podstawowa wartość. Tymczasem nasz rząd ogranicza ją poprzez przymusowe wysyłanie młodych do armii. Chciałbym tu nadmienić, że nasze Stowarzyszenie jest zagorzałym zwolennikiem wprowadzenia armii w pełni zawodowej, co przysporzy nam wielu korzyści. W swoim działaniu pragniemy skoncentrować się głównie na przekonywaniu ludzi do tego, że armia zawodowa jest armią skuteczniejszą, lepszą i de facto bardziej prestiżową. W czasie naszej kampanii będą zbierane podpisy pod petycją do Ministra Obrony Narodowej i Marszałka Sejmu RP o jak najszybsze wprowadzenie w życie naszych postulatów.
- Gorąco dziękując Wam za tę pasjonującą rozmowę życzę dalszych sukcesów w działalności oddziału, a nade wszystko sukcesu w tej jakże ważnej inicjatywie na rzecz wolności, którą niewątpliwie Tolle et lege w miarę możliwości będzie promować i wspierać.
Wywiad został przeprowadzony w sierpniu 2007 roku