„Jezus w całej Ewangelii, z wielką mocą, aż do znudzenia, podkreśla znaczenie wiary, gdyż jest ona najtrudniejszym elementem naszej modlitwy, bardzo często zupełnie pomijanym”.
Sam tytuł publikacji Otrzymacie wszystko, o co na modlitwie z wiarą prosić będziecie niejako streszcza, a zarazem jest fundamentem rozważań autora, popartych cytatami z Pisma Świętego jak i świadectwami z życia.
My się często modlimy – potem narzekamy, że nas Bóg nie wysłuchuje, bo przecież tyle klepiemy te różańce, zdrowaśki, na klęczkach a do tego tak się umartwiamy. Ale zapominamy o jednym – o naszej wierze.
Do modlitwy należy się przygotować, choćby poprzez przebaczenie w myślach wszystkim tym, którzy może nas zranili… poprzez wyciszenie, nie tylko zewnętrzne, ale i wewnętrzne. Kiedy trudno się skupić należałoby sięgnąć po jakąś pobożną książkę a najlepiej po Pismo Święte. By móc stanąć przed Stwórcą z czystym sercem oraz umysłem, by dobrze wykorzystać czas modlitwy. W tym ziemskim pośpiechu brakuje nam czasu na wszystko a szczególnie na modlitwę, której po prostu nie uwzględniamy w swym kalendarzu spotkań, konferencji…
Z kolei, jeśli już z wiarą i ufnością zanosimy swe prośby do Stwórcy, to pamiętajmy o tym, by nie bać się prosić o wiele, nawet wiele więcej niż potrzebujemy. Bóg czeka na nasze wołanie. Dlatego nie ograniczajmy bożej łaski własną osobą. Tu warto przytoczyć krótką historyjkę, bardzo dobrze obrazującą tę sprawę. Pewnego razu niewidomy z wiarą oraz ufnością prosił Boga: „Panie, spraw żebym przejrzał, chociaż na jedno oko!” I rzeczywiście Bóg wysłuchał jego próśb. Stał się cud, niewidomy przejrzał, ale tylko na jedno oko, bo o tyle prosił. I jak już się to stało, to bił się z wyrzutami wobec samego siebie, z myślą: „Jakiż ja byłem głupi! Czemuż nie prosiłem o to, bym przejrzał na dwoje oczu!” I tu tkwi sedno sprawy: nie ograniczać Boga w Jego działaniu swoją osobą.
Jezus przychodząc zrewolucjonizował modlitwę, bowiem powiedział: „Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje! (J 16,24)”. My, chrześcijanie, nie modlimy się samotnie, my jesteśmy wtopieni w Jezusa, który uczył nas także modlitwy wspólnotowej. Na modlitwie zanoszonej osobiście łączmy się w myślach z innymi; módlmy się za bliźnich! Także za swoich nieprzyjaciół! To bardzo ważne, gdyż w ten sposób rozprzestrzeniamy bożą miłość.
Często jest tak, że zatrzymujemy się na pewnym poziomie – co objawia się choćby tym, iż babcia czy ojciec modli się przed pójściem do spowiedzi z pierwszokomunijnej książeczki swego dziecka czy wnuka. Gdy tymczasem modlitwa powinna dojrzewać wraz z człowiekiem. Nie odmawiamy paciorka rano i wieczorem, lecz modlimy się, rozmawiamy z Bogiem, dzielimy się troskami dnia codziennego.
Zatem nasza modlitwa jest modlitwą samego Chrystusa a także wszystkich ludzi dobrej woli. Dlatego czyniona z wiarą i ufnością przynosi obfite plony, zgodne z wolą bożą. Można pokusić się o stwierdzenie, że jakość modlitwy zależy wprost proporcjonalnie od głębokości naszej wiary. Toteż stawiam sobie pytanie: jaka jest moja wiara? Czy moja „wiara góry przenosi”?
„Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary! » Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze!, a byłaby wam posłuszna»” (Łk 17, 5 – 6).
Anna Hojnacka