Aborcja, która w istocie jest okrutnym morderstwem, wciąż uważana jest za problem kontrowersyjny. Obecnie sprytni manipulatorzy o podwójnej moralności próbują wymyślać coraz to ładniejsze i wygodniejsze zamienniki nazywając zabijanie nienarodzonych dzieci – prawem do wolności czy samodecydowania. A wszystko po to, by uciszyć sumienia kobiet i skłonić je do czynu, który stanie się największym dramatem ich życia.
Kiedy środowiska feministyczne zaciekle prześcigają się w głośnych kampaniach promujących nie tylko dopuszczalność przerywania ciąży, ale także „podróże aborcyjne” do innych krajów i pigułkę wczesnoporonną RU 486, po drugiej stronie dostrzegamy jedynie zastraszony tłum przeciwników aborcji, tłum milczący, z którego mało kto się wychyla, by powiedzieć prawdę.
Są jednak nieliczne jednostki, które podejmują odważne próby przedarcia się przez tę zmowę milczenia. Do takich osób należała z pewnością znana niemiecka pisarka – Karin Struck, która w kilka lat po dokonaniu aborcji rozpoczęła otwartą, lecz samotną walkę z proaborcyjną propagandą. Niestety, za ujawnienie prawdy o aborcyjnej machinie śmierci i o syndromie postaborcyjnym zapłaciła bardzo wysoką cenę…
Niniejsza książka jest niezwykłym świadectwem kobiety, matki i ofiary manipulacji proaborcyjnej w jednym. Od pamiętnego dnia 14 lipca 1975 roku, kiedy autorka dokonała aborcji na swoim własnym dziecku, rozpoczęła się jej przemiana wewnętrzna. Z lewicowej aktywistki, cenionej pisarki i ulubionej felietonistki największych niemieckich pism stała się zagorzałą obrończynią życia i przeciwniczką aborcji, a w 1995 roku przeszła na katolicyzm.
Takiej zmiany poglądów i przekonań nikt się nie spodziewał. W środowiskach, które do tej pory wyraźnie hołubiły pisarkę, zapanowała konsternacja. Wydawcy przestali drukować jej książki, gazety zrezygnowały ze współpracy, nie było mowy o nagrodach, odczytach, spotkaniach autorskich itp. Wkrótce rozpoczęła się ostra krytyka ze strony mediów oraz szykanowanie i wytykanie jej „zacofanych” poglądów przez środowiska feministyczne.
W swoje książce autorka opisuje doświadczenia, przeżycia i emocje, jakich doznawała w czasie tej samotnej walki. Oczywiście pisarka nie ukrywa przy tym dramatu własnego życia. Pokazuje, jak stopniowo uświadamiała sobie, że odebrała życie swojemu dziecku, w jaki sposób przebiegał u niej syndrom postaborcyjny i jak próbowała walczyć z bólem. Jej szczere wyznanie ukazuje cały proces dojrzewania autorki jako kobiety i jako matki, od momentu aborcji aż do powiedzenia sobie jasno: „Zabiłam własne dziecko”.
„Widzę moje dziecko we śnie” to pozycja, która zmusza do refleksji nad wartością życia i współczesnym systemem moralnym. Autorka nie narzuca swojego zdania, pokazuje jedynie dramat aborcji i próbę samotnej walki o życie nienarodzonych i o życie kobiet, które stają się również ofiarami. Jest to lektura niełatwa, gdyż wymaga od nas stawiania pytań i poszukiwania odpowiedzi. Jednak to właśnie stanowi o jej sile.
Karin zadedykowała polskie wydanie książki papieżowi Janowi Pawłowi II, który był dla niej wzorem i wiernym orędownikiem w walce o życie nienarodzonych. Niestety, autorka nie doczekała polskiej edycji swojej książki, gdyż po ciężkiej chorobie zmarła 6 lutego 2006 r.
Myślę, że jest to książka szczególna. Zachęcam każdego do przeczytania tego świadectwa, a zwłaszcza Was, Drogie Kobiety i Matki, które możecie stać się kolejnymi ofiarami proaborcyjnej nagonki. W obliczu tak szeroko propagowanej cywilizacji śmierci nie możemy być biernym tłumem. Dlatego usłyszmy „niemy krzyk” milionów dzieci i znajdźmy odwagę, by bronić szczególnie to najbardziej niewinne życie.
Anna Kuźniar