Książka „Twoja wielka miłość pomoże mi być silną” wyraziście ukazuje możność bycia świętym w sakramentalnym małżeństwie. To świadectwo i pewien drogowskaz dla rodzin poszukujących „sposobu na szczęście”.
Przyznam szczerze, że po lekturze kilku początkowych listów moje nastawienie do tej książki nieco się zmieniło – jakby ubyło fascynacji. Ale – co się zaczęło robić – skończyć trzeba… I Bogu dzięki za tę odrobinę uporu.
A zatem od początku, czyli „wstępy” – trochę długie, bo najpierw „Przedmowa” kard. Martiniego, potem „Wprowadzenie” Piotra Molla (to mi się podobało, bo mniej sofistyczne) następnie „Wstęp”, w którym dosyć obszernie opisano życie św. Joanny, zawarto trochę historii (nie tylko listów), no i oczywiście refleksje głęboko zanurzone w nauce Kościoła. Potem jeszcze „Podsumowanie”…
Fakt, trochę tego dużo – taka jakby przeciwwaga językowa dla samych „Listów”, ale przeciwwaga potrzebna, pozwalająca spojrzeć na sam tekst z innej strony, bardziej teologicznej, a jednocześnie biograficznej. Dużym plusem są także bogate przypisy – naprawdę bardzo pomagają w rozumieniu treści listów związanych ze zwykłymi, codziennymi sprawami św. Joanny.
A teraz o samych listach: przeczytałam je wszystkie i jestem pod wrażeniem. Naprawdę, nie sądziłam, że będzie ono tak wielkie. Tym bardziej, że mamy tu do czynienia z przekładem – a ten zawsze jest w pewnym stopniu zubożony w stosunku do oryginału.
Część pierwsza listów, a więc te z okresu narzeczeństwa, są przepełnione pulsującą, spontaniczną radością, oczekiwaniem, niecierpliwością, a nad tym wszystkim unoszący się zapach wiary – tak szczerej i tak bardzo nam bliskiej, bo związanej z życiem codziennym. To wspaniały proces dojrzewania św. Joanny. Ta jej chęć, a nawet pragnienie dopasowania się do męża, bycia jego szczęściem, naprawdę mnie poruszyły. Ale prawdziwym rarytasem były dla mnie dwie ostatnie części listów, czyli te z okresu małżeństwa i kilka listów ostatnich (to nie testament!). Uderzyła mnie w nich niegasnąca miłość św. Joanny, która – co charakterystyczne – z biegiem lat dojrzewała, stając się coraz piękniejszą, prawdziwszą, poważniejszą. Coraz mniej tu owej spontanicznej młodzieńczej radości – w zamian mamy radość o wiele dostojniejszą, godną, pełniejszą – bo tę dojrzałą.
Były przecież dzieci… Jakże ujęło mnie to szczegółowe opisywanie ich niektórych zachowań – świadectwo wielkiej staranności i opiekuńczości ich matki. I ta wszechobecna miłość, czułość, połączone jednak z roztropnością w zarządzaniu dobrami materialnymi. To naprawdę obraz życia ewangelicznego – życia prawdziwie rodzinnego, gdzie Bóg zajmuje miejsce najpierwsze.
Polecam więc tę książkę wszystkim niedowiarkom z zastrzeżeniem, że skoro zaczną – muszą ją przeczytać do końca. Bo dopiero całość daje prawdziwy obraz ducha i życia nie tylko św. Joanny, ale i rodziny przez nią współtworzonej.
Wypada mi jeszcze podkreślić fakt, że książka ta wyraziście ukazuje możność bycia świętym w sakramentalnym małżeństwie. To świadectwo i pewien drogowskaz dla rodzin poszukujących „sposobu na szczęście”. Z serca polecam!
Joanna Wardach
Joanna Wardach