Czy wracając pociągiem z gwiazdkowych zakupów może spotkać nas coś niezwykłego? Czy możemy być świadkami niesamowitego, „mrożącego krew w żyłach” morderstwa? Choć na pozór wydaje się to niemożliwe, jednak powieść Agaty Christie 4.50 z Paddington pokazuje nam coś zupełnie innego…
Sam tytuł książki jest bardzo tajemniczy, bo cóż może oznaczać „4.50 z Paddington”? Na samym początku powieści dowiadujemy się jednak, że jest to godzina wyjazdu pociągu z londyńskiego dworca do St. Mary Mead, którym podróżowała pani Elspeth McGillicuddy. Sympatyczna staruszka jechała w odwiedziny do swojej przyjaciółki panny Marple. Niedaleko stacji, gdzie miała wysiadać, pociąg jadący sąsiednim torem w kierunku Brackhampton zrównał się z jej pociągiem. Wówczas starsza pani zobaczyła, że w jednym z przedziałów tamtego pociągu jakiś mężczyzna dusi kobietę. Kobieta osunęła się na ziemię jak nieżywa…
Oczywiście pani McGillicuddy zgodnie z obywatelskim obowiązkiem poinformowała konduktora, a później policję o zaistniałej sytuacji, jednak nikt nie dał jej wiary, bo to, co opowiadała było wręcz nieprawdopodobne. Stwierdzono, że to po prostu przewidzenie starszej pani, która zbyt dużo naczytała się historii w gazetach, tym bardziej, że ciało… zniknęło. Jedyną osobą, która uwierzyła w opowieść staruszki, była jej przyjaciółka panna Marple. I właśnie ta niesamowita kobieta, która już nie pierwszy raz występuje w roli detektywa na kartach powieści Agaty Christie, rozpoczyna śledztwo…
Tak jak prawdziwy detektyw na samym początku panna Marple zbiera informacje, rozpoznaje teren jeżdżąc trasą, którą podróżowała przyjaciółka, poszukuje poszlak. W końcu ze względu na swój wiek i stan zdrowia prosi o pomoc Lucy Eyelesbarrow, która zatrudnia się w posiadłości Crackenthorpów, niedaleko miejsca, gdzie przypuszczalnie zostały wyrzucone z pociągu zwłoki kobiety. Lucy oprócz licznych obowiązków domowych przeszukuje pobliski teren w poszukiwaniu ciała zamordowanej i śladów, które mogłyby ułatwić śledztwo policji. Po kilka dniach całkiem przypadkowo trafia do stodoły mieszczącej się na terenie posiadłości, która dawno już nie była używana. Tam w sarkofagu odnajduje ciało zamordowanej…
Kim ona jest? Kto jest mordercą? Jaki związek ma z tym rodzina Crackenthorpów? A jeśli ma, to dlaczego została zamordowana ona, a nie bogaty, lecz skąpy Luther Crackenthorp, którego śmierć spowodowałaby odziedziczenie majątku przez jego dzieci? I kim jest tak właściwie tajemnicza Martine? I czy ma coś wspólnego z tą sprawą?
Z pewnością – Drogi Czytelniku – chciałbyś poznać odpowiedzi na te pytania, jednak nie odbiorę Ci przyjemności czytania tej książki i radości z rozwiązywania zagadek razem z Lucy i panną Marple. Powieść jest napisana bardzo prostym językiem, pełna jest niezwykłych zwrotów akcji i zagadkowych wydarzeń, które próbują nam nasunąć – często mylne – rozwiązanie zagadki zabójstwa… Dlatego nie dajcie się zwieść! Podpowiem tylko tyle, że rozwiązanie całej sprawy jest bardzo zaskakujące.
Jeśli lubisz kryminały i powieści Agaty Christie, to zachęcam Cię do przeczytania także tej. Czyta się ją bardzo szybko, rozdział za rozdziałem, a dzięki podręcznemu formatowi książki możesz zabrać ją ze sobą wszędzie, nawet gdy będziesz podróżował… pociągiem.
Klaudia Winiarska