Z Pawłem Zuchniewiczem, autorem poczytnych publikacji o Janie Pawle II rozmawia Paweł Pomianek
Paweł Pomianek: Ile publikacji na temat Jana Pawła II udało się już Panu wydać?
Paweł Zuchniewicz: Osobiście nie wierzę w to, że ilość przechodzi w jakość, więc chyba nie ma sensu mówić o liczbach. Zacząłem pisać o Janie Pawle II mniej więcej przed dziesięciu laty i od tego czasu powstało trochę książek. Są wśród nich powieściowe biografie, które w trzech tomach („Lolek”, „Wujek Karol” i „Habemus Papam”) obejmują polski okres życia Karola Wojtyły. Wszystkie pozycje, których byłem autorem lub współautorem, są wymienione wraz z ich fragmentami na mojej stronie www.pawelzuchniewicz.pl. Są to bardzo różne pozycje: od zbiorów anegdotek, przez tzw. „wywiady” z Papieżem (selekcja jego wypowiedzi na różne tematy), po prace zbiorowe, jak „Wielka Encyklopedia Jana Pawła II”. Jeśli ktoś ma cierpliwość – zapraszam.
- Staje się Pan powoli polskim biografem papieża-Polaka. Pana książki są nazywane często bestsellerami papieskimi. Skąd takie zafascynowanie postacią Jana Pawła II, które powoduje, że przybliżaniu faktów związanych z jego życiem i owocami jego działalności, właściwie poświęcił Pan swoje życie w ostatnich latach.
- Pamiętam, jak przed pielgrzymką Papieża do Polski w 1999 roku rozmawialiśmy w kilka osób na korytarzu Radia Plus. Wówczas Janek Pospieszalski powiedział: „Panowie, mamy takiego frontmana jak Wojtyła i mało to wykorzystujemy”. Uświadomiłem sobie, że ma stuprocentową rację. Starałem się zmieniać tę sytuację na antenie radiowej, ale słowo mówione jest ulotne, jak to się mówi, „idzie w eter” i znika. Czułem, że potrzebne jest coś bardziej trwałego, a zarazem takiego, co odda obustronne pragnienie: Papież chciał być zawsze blisko ludzi, a ludzie – my – blisko Papieża. Powieściowa forma biografii stwarza takie możliwości. A z drugiej strony ta osoba i jej biografia to coś niezwykłego i wbrew pozorom mało znanego. Owszem, znamy różne fakty z życia Karola Wojtyły, wielu z nas pamięta go jako osobę. Czy jednak potrafimy powiedzieć, dlaczego tak go kochaliśmy i – jak wierzę – kochamy? Owocem postawienia tego pytania są te książki.
- Często w Pańskich książkach sam papież jest w cieniu, a na pierwszym planie są ci, których życie zmieniło się dzięki niemu. Tak jest w Zwycięzcach, podobnie w Cudach Jana Pawła II czy Narodzinach pokolenia JP2.
- To prawda. Bo przecież to było istotą jego życia. Chciał służyć każdemu i wszystkim. On faktycznie był witrażem, niezwykle barwnym, przez który przechodziło światło dające radość, nadzieję, odwagę wielu ludziom. To jest zjawisko powszechne, ogólnoświatowe, nie tylko polskie. Dlatego bardzo mi zależało, aby opisywać nie tylko życie – tak niezwykłe – Jana Pawła II, ale też i to, jak był postrzegany przez innych.
- Książka Cuda Jana Pawła II uzyskała miano najlepiej sprzedającej się książki w dziedzinie literatury faktu w 2006 roku. Czym był dla Pana ten sukces?
- Zaskoczeniem. Szczególnie, że broniłem się przed jej napisaniem. Również dlatego, że zabroniła mi żona. Obawiała się – i ja podzielałem te obawy – że to będzie książka, w której sensacja będzie dźwignią komercyjnego sukcesu. Z dużymi oporami podjąłem pracę i wówczas doznałem drugiego zaskoczenia. Tu nie było miejsca na epatowanie sensacją. Pojawiały się przede mną historie zwykłych ludzi, którzy odzyskiwali nadzieję oraz Papież, który dążył do kontaktu z każdym, kto stanął na jego drodze. Papież codzienności pośród codzienności. Cuda były w tym wszystkim jak latarnie przy zwykłej wiejskiej drodze. Nawiasem mówiąc, ogarniają mnie wesołe myśli, gdy okazuje się, że książka o cudach tak dobrze wypadła w dziedzinie literatury faktu.
- Czy jest jakieś zdarzenie, nawrócenie, cud, które najbardziej zapadły Panu w pamięci, o których lubi Pan wspominać, które są szczególnym świadectwem wielkości naszego papieża?
- Wielkość Jana Pawła II polegała na tym, że zawsze mówił „tak” Panu Bogu, czego wyrazem jest jego wierność i jego zwyczajność. Kiedy spotykam się z młodzieżą, lubię mówić o Papieżu, jako o człowieku wiernym w przyjaźni. Jeśli chodzi o jakieś zdarzenie – to chyba Światowy Dzień Młodzieży w Manili w 1995 roku. Nie tylko dlatego, że było to największe zgromadzenie religijne w historii ludzkości i nawet nie dlatego, że tam zaczęła być widoczna ta niezwykła synergia między cierpieniem fizycznym Jana Pawła II a przyciąganiem przez niego młodych (i nie tylko). Potem, w następnych latach, stykając się z konkretnymi ludzkim historiami, zobaczyłem, że na Filipinach przeszło wtedy jakieś duchowe tsunami o potężnej sile. Dlatego ten wątek wraca w moich książkach.
- Najnowsza książka „Jan Paweł II: Będę szedł naprzód” to kolejna powieść, której głównym bohaterem jest sam papież-Polak. Prawdziwą historię ubiera Pan w szaty beletrystyczne, buduje Pan dramaturgię. A z jakich źródeł historycznych korzysta Pan, pisząc tego typu powieści? Czy ważne miejsce zajmują wspomnienia osób prywatnych? Często pisze Pan przecież o „ukrytym życiu” Jana Pawła II…
- Źródeł jest wiele. Rzeczywiście, najważniejsze są tu wspomnienia ludzi, często nieznanych. Także wspomnienia samego Papieża oraz to, co mówił publicznie, a co w tamtych czasach nie zostało specjalnie dostrzeżone. On delikatnie daje znać o różnych swoich przeżyciach, ale czyni to bez zwracania uwagi na swoją osobę. Pisanie takiej książki to trochę jak układanie mozaiki z bardzo wielu różnych elementów porozrzucanych w różnych miejscach.
- Powinniśmy się spodziewać kolejnych tomów?
- W najbliższym czasie ma się ukazać druga część tej biografii pontyfikatu – „Jan Paweł II: Nasz święty”. Obejmuje ona ostatnie 15 lat życia Papieża przeplecione ludzkimi historiami, w których nie brakuje też pewnego dramatu, pokazania ciemniejszej strony duszy człowieka. O ile poprzedni tom jest bardziej osadzony w historii powszechnej, o tyle ten koncentruje się na człowieku, choć nie brak oczywiście odniesień do wydarzeń historycznych.
- Najgłośniejszą kwestią dotyczącą Jana Pawła II jest obecnie oczekiwanie na jego beatyfikację. Kiedy należy się jej spodziewać? Czy uważa Pan, że panuje w tej chwili dobra atmosfera, by proces beatyfikacyjny zakończyć? Czy Kościół zakochany w Słudze Bożym jest w stanie przeprowadzić rzetelny proces?
- Może to dziwnie zabrzmi, ale osobiście uważam, że beatyfikacja będzie wtedy, kiedy do niej dojrzejemy. Oczywiście, możemy spekulować o przeszkodach, wątpliwościach lekarzy wobec badanego cudu, możemy dziwić się, że mijają lata, a ten heros świętości nie został jeszcze wyniesiony na ołtarze. Wydaje mi się, że to oczekiwanie jest przede wszystkim dla nas, abyśmy zastanowili się, jak staramy się wcielać w życie to, co głosił, jaki wysiłek podejmujemy, aby nie tylko nie zmarnować jego dziedzictwa, ale i twórczo je rozwinąć. Poza tym „subito” („natychmiast” – w dniu pogrzebu Papieża pojawiły się na Placu Św. Piotra transparenty z napisem santo subito – święty natychmiast) dla zwykłego człowieka, dziś tak bardzo niecierpliwego, oznacza „już, w tej chwili”, a dla Kościoła, który ma dwa tysiące lat, ta skala jest troszkę inna.
- Na swoim blogu pisuje Pan również o Benedykcie XVI. Jak po przeszło pięciu latach trwania ocenia Pan jego pontyfikat?
- Jestem fanem Benedykta. Dzięki niemu niezwykle zostaje dowartościowana rola rozumu w przeżyciu wiary i myślę, że dlatego jest tak atakowany – bo jego przekaz trafia w samo sedno i w dodatku jest bardzo jasny. To, co mówi, a jeszcze bardziej to, co pisze, jest tak treściwe i przejrzyste, że widać jak bardzo nasza wiara jest zakorzeniona w rozumie. A człowiek, który trzeźwo myśli, nie da się tak łatwo sprowadzić na manowce. Znakomita jest również zdolność syntezy naszego obecnego papieża. Osobiście zachęcam do wczytywania się w jego encykliki. Na przykład pierwsza „Deus caritas est” we wspaniały sposób syntetyzuje istotę miłości małżeńskiej, której Jan Paweł II poświęcił cały swój pierwszy czteroletni cykl swoich katechez środowych. Widać przy tym, jak bardzo ten człowiek, którego naturalnym środowiskiem pracy była raczej biblioteka niż kontakt z tysiącami ludzi, staje wobec wiernych z wielką życzliwością, powiedziałbym nawet widoczną miłością. Kiedy na niego patrzę, kiedy go słucham przychodzą mi do głowy słowa św. Pawła: „moc w słabości się doskonali” – moc rozumu, moc charyzmatu Piotra w 83-letnim łagodnym, jakby onieśmielonym ludźmi człowieku.
- Na koniec chciałbym zapytać, nad czym Pan obecnie pracuje i na co Czytelnicy i klienci Tolle.pl mogą oczekiwać.
- Oprócz wspomnianej wcześniej książki „Jan Paweł II: Nasz święty”, wkrótce ma się również ukazać publikacja „Kobieta w życiu i myśli Jana Pawła II”, którą napisaliśmy wspólnie z Brygidą Grysiak-Ciesiołkiewicz. To historie dwunastu kobiet – niektóre z nich były znane Papieżowi, a pozostałą grupę stanowią święte i błogosławione. Bohaterką pierwszego rozdziału jest matka przyszłego Papieża, a ostatniego – Matka Boża. Każdej historii towarzyszy esej napisany przez Brygidę oraz wybrane cytaty z nauczania Jana Pawła II o kobietach.
Wywiad został przeprowadzony we wrześniu 2010 roku