Wreszcie doczekaliśmy się trzeciej, a zarazem ostatniej części trylogii „Znamię lwa”. Ten wieńczący całość tom pt. „Jak świt poranka” prowadzi nas dalej drogami bohaterów. Tym razem przenosimy się do odległej Germanii. Czy ta droga zaprowadzi do Domu Ojca?
Historia Hadassy, rozwiązana w drugim tomie, schodzi teraz na dalszy plan, a na czoło wysuwają się losy tych, których spotkała na swej drodze i zasiała w ich sercach ziarno Bożej nowiny. Na jaką glebę padły te słowa? Czy mają szansę na wzrost? O tym dowiadujemy się z trzeciej części trylogii.
W pierwszym tomie poznaliśmy Atretesa, wojownika germańskiego plemienia, który w starciu z rzymskim oddziałem został pojmany i wzięty do niewoli. Wkrótce trafił do szkoły gladiatorów, by na arenach państwa rzymskiego stawać twarzą w twarz ze śmiercią. W decydującej walce odnosi zwycięstwo, zapewniając sobie wolność.
Wkrótce spływają na niego owoce wywalczonej rzymskiej wolności: wspaniała willa, bogactwa, słudzy… Na swej drodze spotyka piękną Julię i jej niewolnicę Hadassę. Julia zachodzi w ciążę… Zaplanowana droga do szczęścia sypie się. Hadassie udaje się jednak uratować syna Atretesa…
I tutaj rozpoczyna się akcja trzeciego tomu. Atretes dowiaduje się, iż jego syn żyje. Postanawia go odnaleźć i wrócić z nim do Germanii. Hadassa powierzyła jego syna młodej wdowie Rispie, która straciła męża i własne dziecko. Atretes znów spotyka piękną kobietę… Jaką drogą podąży tym razem nowe uczucie?
Atretes wyrusza do Germanii, pragnie odnaleźć swoje plemię, rodzinę. Co spotka go na tej drodze i jaki będzie jej kres? Czy odnajdzie rodzinne plemię po dziesięciu latach? Jakie miejsce w życiu Atretesa zajmie Rispa? Czy jest coś, co jest w stanie złamać wielką dumę Atretesa?
Na te wszystkie pytania i wiele innych odpowie nam oczywiście powieść. Niezwykle wciąga z jednej strony, dlatego w czasie wakacyjnych dni pasjonująco popłynie czas przy jej lekturze. Z drugiej strony niesie ze sobą głębokie wartości, jej lektura może być więc owocna również i dla ducha. Polecam!
Justyna Smerecka