W 1992 roku Estonia znajdowała się w tragicznej sytuacji finansowej. Bezrobocie sięgało blisko 30%, płace realne spadły o 45%, inflacja wynosiła ponad tysiąc procent. Kraj był na skraju bankructwa… W ciągu piętnastu lat stał się najszybciej rozwijającym się krajem Europy, bezrobocia praktycznie nie ma, Estonia stała się prawdziwym bałtyckim tygrysem gospodarczym. Dlaczego Estonii się udało? Na to pytanie odpowiada w rewelacyjnej książce jej były premier i autor reform, Mart Laar.
Dziwi mnie to, że wydanie tak rewolucyjnej książki nie zostało w naszym kraju odpowiednio nagłośnione. Praktycznie jedynie „Ozon” ją konkretnie promował. Szkoda, bo jest to książka niezwykle istotna.
Po pierwsze nie jest to książka ekonomiczna – jest napisana bardzo przystępnym językiem i – moim zdaniem – powinien ją przeczytać każdy, kto choć trochę chce mieć pojęcie o polityce. Powiedziałbym więcej – przeczytanie tej książki powinno być moralnym obowiązkiem każdego, kto chce uczciwie i rzetelnie oddawać swój głos w wyborach.
Jest to bowiem książka, która otwiera oczy i obala wiele mitów obecnych w naszej świadomości społecznej. Między innymi wielki mit ostatnich wyborów, że Polska solidarna nie może równać się Polsce liberalnej.
Przejdźmy jednak do samej książki… Zaczyna się ona od wprowadzenia w historię Estonii. Na marginesie tylko dodam, że jej autor z wykształcenia jest historykiem. Wprowadzenie w historię jest ciekawe i niezwykle potrzebne, bo mało wiemy o tym – tak nam bliskim – kraju.
Następnie autor ukazuje historię odzyskania niepodległości przez Estonię. Jak dowiadujemy się z książki, Związek Sowiecki pozostawił w tym kraju – podobnie jak u nas – niezwykle rozległe zniszczenia ekonomiczne i gospodarcze. Po samym zaś odzyskaniu niepodległości starał się wciąż wpływać na losy nadbałtyckiego kraju przez uzależnienie go w strategicznych sektorach gospodarki.
Jak napisałem na początku, w roku 1992 Estonia znalazła się w naprawdę tragicznej sytuacji. Zanosiło się na to, że podzieli ona los innych krajów wyzwolonych z ZSRS i będzie przez długie lata skazana na egzystowanie na pograniczu bankructwa.
Wtedy jednak urząd premiera objął młody polityk (w chwili wyboru miał zaledwie 32 lata), Mart Laar. Zbudował on swój gabinet na bazie młodych ludzi, nie obciążonych socjalistycznym myśleniem. Jak wyjaśnia we wstępie do swej książki, Estonia znajdowała się na skraju rozpadliny i jedyną szansą był wielki skok. Tej rozpadliny nie dało się pokonać na raty. Reformy musiały być radykalne.
Obala on też kolejny mit. Bardzo złym rozwiązaniem byłoby też w tej sytuacji szukanie tzw. „trzeciej drogi” między kapitalizmem i socjalizmem (co do dziś robione jest w praktyce w Polsce). Trzeciej drogi nie ma. Prowadzi ona do upadku, co widzimy zresztą w naszym kraju.
Rząd Laara musiał zdecydować się na radykalne reformy. Problem polegał na tym, że nikt inny takich reform nigdy nie robił. Oparto się na teorii gospodarczej prof. Miltona Friedmana (za którą Friedman otrzymał w 1976 roku Nobla) – teorii na wskroś liberalnej.
Nie będę tu omawiał szczegółów, gdyż nie chciałbym Ci, Drogi Czytelniku, odbierać satysfakcji z lektury tej niezwykłej książki. Chciałbym jednak na kilku przykładach wskazać na konkretne różnice w podejściu Estonii i Polski.
Gdy w Polsce z każdym rokiem uchwalany jest coraz wyższy deficyt budżetowy, jedną z pierwszych reform w Estonii był ustawowy zakaz uchwalania deficytu. Estonia wyszła z założenia, że zwyczajnie nie można wydawać pieniędzy, których nie ma i obciążać długiem kolejnych pokoleń.
Gdy w Polsce państwo wciąż dopłaca do nierentownych przedsiębiorstw (np. kopalń), w Estonii rząd postawił sprawę wprost: albo przedsiębiorstwa sobie poradzą, albo zbankrutują. Rząd nie będzie wydawał pieniędzy obywateli na coś, co przynosi bezustanne straty. Skutek: większość z tych przedsiębiorstw przynosi teraz zyski.
Gdy Polska poprzez system ceł „chroni polski rynek przed nierówną konkurencją z zagranicy” (jak utrzymują nasi politycy), Estonia całkowicie zniosła wszelkie cła (Laar opisuje ciekawy przypadek, gdy komisarze europejscy przyjechali zobaczyć, czy to w ogóle możliwe, bo zwyczajnie nie mogli uwierzyć, że może funkcjonować kraj bez cła). Skutek: poprawiła się konkurencyjność, wzrosła jakość produkcji estońskiej, wszyscy na tym skorzystali.
Gdy w Polsce wciąż uchwalane są kolejne dodatkowe urzędy i w niesłychanym tempie rośnie biurokracja, Estonia zmniejszyła radykalnie swoją biurokrację i całkowicie wyeliminowała papier w urzędach!!! Po prostu całą „papierkową” robotę wykonuje się na komputerze i przez Internet. Na marginesie: Estonia jest prawdopodobnie najlepiej skomputeryzowanym krajem świata. I warto też wiedzieć, że używany przez miliony ludzi na całym świecie komunikator Skype jest produktem estońskim.
Gdy w Polsce podatek liniowy jest z prawej i lewej strony sceny politycznej wskazywany jako zły, niesprawiedliwy i powodujący, że z lodówki znikają produkty (jak pokazywał to PiS w kampanii wyborczej), w Estonii funkcjonuje on znakomicie, bo jest prosty, korzystny i zwiększył wpływy budżetowe w jeszcze większym stopniu niż początkowo myślano.
Gdy każdy pomysł liberalizacji gospodarki i zmniejszenia roli państwa jest w Polsce stawiany na równi z świętokradztwem (bo przecież państwo powinno wszystkim dawać), w Estonii praktyka udowodniła, że czym mniej państwa i więcej wolności zwykłych ludzi, tym lepiej się wszystkim żyje.
I ostatni, konkretny przykład na koniec, tym razem nie opisany w książce, ale w wywiadzie, jakiego Laar udzielił „Ozonowi”. Przytaczam go jednak celowo, gdyż ukazuje istotę w różnicy myślenia między politykami polskimi i Laarem. Dziennikarze „Ozonu” zapytali Laara, jak poradzić sobie z korupcją. Polski rząd zapowiadał właśnie powołanie Urzędu Antykorupcyjnego. Laar powiedział wprost, że to bardzo zły pomysł, bo kolejny urząd nie pomoże. Trzeba dotrzeć do konkretnych podstaw korupcji, czyli ograniczyć władzę urzędników i ich możliwości w wydawaniu postanowień. Wtedy nie będzie możliwości korumpowania.
W Polsce tylko jeden polityk wciąż, od ponad 20 lat do dziś, nawołuje do takich reform, promuje myśl gospodarczą Friedmana czy Misesa. Jest jednak traktowany przez media i innych polityków jak niegroźny wariat. Mam tu na myśli oczywiście Janusza Korwina-Mikke.
Szkoda, że inni politycy nie zagłębili się w sukces Estonii, bo powinno być to dla nas konkretne wskazanie, co należy czynić, aby zwyczajnie żyło nam się lepiej. Takie reformy polepszają sytuację zwykłym ludziom, lecz zmniejszają rolę państwa, odbierają władzę rządzącym. Może tu właśnie kryje się odpowiedź na pytanie, dlaczego w Polsce tak trudno przekonać do nich polityków, którzy doszli do władzy.
Gorąco zachęcam każdego, kto chce odpowiedzialnie patrzeć na nasze państwo do lektury książki Marta Laara. Ta książka naprawdę otwiera oczy. Może otworzyłaby je również naszym rządzącym, gdyby tylko chcieli…
Paweł Królak