Od dawna nie czytałem tak dobrej powieści. Coraz rzadziej zdarza się, by powieść, którą tak lekko i przyjemnie się czyta, niosła jednocześnie tak mądre treści. Ta książka zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie.
Po powieść Teodora Jeske-Choińskiego „Gasnące Słońce” sięgnąłem w sumie jedynie dlatego, że wydał ją Polwen, który wydaje z zasady dobre książki. Wcześniej nie słyszałem ani o tej powieści, ani o autorze (a dlaczego nie słyszałem i dlaczego media o nim milczą, dowiadujemy się z jego biografii na końcu książki). Jednak to, czego doświadczyłem podczas jej lektury jest trudne do opisania. Do dziś, a minął już ponad tydzień odkąd skończyłem ją czytać, nadal o niej myślę. Wciąż zadaję sobie pytania, które stawia ta książka.
Akcja powieści dzieje się w starożytnym Rzymie, w czasie rządów Marka Aureliusza. Ostatni wierny ideom Rzymu patrycjusz, Publiusz Kwintyliusz szuka wybranki, dzięki której mógłby podtrzymać starożytny ród. Jego przyjaciel Serwiusz, syn germańskiego księcia, schwytany w młodości do niewoli rzymskiej, a dziś jeden z dowódców rzymskiej armii, przybywa do Rzymu, by szukać swojej narzeczonej, która została porwana. Jak donoszą wieści – za porwaniem stoi ktoś z możnowładców Wiecznego Miasta. Serwiusz podczas swojego pobytu przygląda się rozkładowi moralnemu Miasta, upadającej kulturze i cywilizacji. Jednocześnie widzi, że sądy rzymskie są obojętne na sprawę porwania. Gdzież jest więc ten wspaniały Rzym, pod którym ugina się cały świat; Rzym, który zniewolił germańskie plemiona?
Aby nie odbierać Ci, Drogi Czytelniku, doskonałej zabawy, nie zdradzę, do czego doprowadzi gniew Serwiusza, choć zapewne już się domyślasz…
Wśród innych barwnych postaci występują dwie kobiety ze starożytnego domu Korneliów, Tulia i Mucja. Tulia, przywykła do zabaw i rozrzutności znajduje się u progu utraty całego majątku. Jedyną swoją szansę wyjścia z finansowej opresji upatruje w małżeństwie z Publiuszem. Mucja natomiast jest młodą, skromną dziewczyną, wychowaną w tradycji dla ideałów Wiecznego Miasta. Dostrzega ona wielką niesprawiedliwość i jej serce otwiera się na światło i nadzieję pochodzącą od tych, którzy mimo prześladowań na arenie cyrkowej wciąż wierzą w Światłość Świata, Chrystusa.
„Gasnące Słońce” to niezwykle mądra powieść o upadającym imperium. Imperium Romanum zostało zbudowane na odwadze i cnotach swych obywateli. Czy odrzucając te cnoty i ulegając rozkładowi moralnemu imperium może przetrwać? Czy w ogóle może przetrwać cywilizacja bez moralności?
Jednak tam właśnie, w owym Rzymie pełnym zepsucia, rozpala się coraz mocniej siła zdolna państwo zmiażdżyć, ale ta siła nie chce go niszczyć, ale chce je przemienić, uczyć miłości i równości. Rzymianie określają ją szyderczo „przesądem wschodnim”, „religią niewolników”, ale sami nie zdają sobie sprawy, że przeniknęła już ona także do rodów patrycjuszów, do armii, zupełnie nie uświadamiają sobie jej potęgi.
„Gasnące Słońce” to również niezwykła powieść o miłości rozdartej pomiędzy wiernością sobie a wiernością ojczyźnie, o wolności, prawdzie i honorze. Nie brakuje w niej także znakomitych wątków sensacyjnych i batalistycznych.
Gorąco zachęcam Cię do sięgnięcia po tę powieść, gdyż czas poświęcony na jej przeczytanie będzie znakomitym, a jednocześnie niezwykle owocnym odpoczynkiem. Naprawdę warto sięgać po tak głęboką literaturę.
Paweł Królak