Z Krzysztofem Pilchem pedagogiem, teologiem, autorem artykułów na temat wychowania, członkiem Inicjatywy Tato.Net o ojcostwie i jego nowej książce „Zawód: Tata” rozmawia Paweł Pomianek
Paweł Pomianek: W jaki sposób zajmujesz się na co dzień tematyką ojcostwa?
Krzysztof Pilch: Do niedawna zajmowałem się w Inicjatywie Tato.Net organizacją warsztatów dla ojców. Aktualnie z uwagi na inne obowiązki musiałem ograniczyć swoją aktywność w Tato.net do roli administratora forum internetowego. Ponadto staram się śledzić na bieżąco to, co się dzieje wokół tematyki ojcostwa w mediach. Jako pedagog szkolny prowadziłem też zajęcia warsztatowe oraz prelekcje dla zainteresowanych ojców. Jako, że dużą rolę w przygotowaniu do ojcostwa odgrywa wychowanie, od jakiegoś czasu pracuję nad stworzeniem cyklu zajęć dla chłopców, mających na celu kształtowanie w nich pozytywnego modelu męskości.
- Wydałeś niedawno książkę „Zawód: Tata„. Dlaczego zdecydowałeś się ją napisać?
- Cóż, moje zainteresowanie tematem ojcostwa trwa dość długo. Sporo na ten temat czytałem, pisząc pracę magisterską z teologii. Potem trafiłem do Inicjatywy Tato.Net i podejmowałem w niej różne zadania. W trakcie tej działalności poznałem różnych ojców, wysłuchałem wielu historii na temat ich ojcostwa, zobaczyłem jak reagują na różne zagadnienia poruszane podczas warsztatów. To wszystko zaowocowało myślą, by napisać praktyczną publikację, która mogłaby być pomocą dla każdego taty. Plany zaczęły się konkretyzować po wypowiedzi jednego z ojców na forum Tato.Net. Pytał on o jakąś książkę, która mogłaby być pomocą dla lepszego zaangażowania się w życie swoich dzieci. Poleciłem według mnie najlepszą pozycję, jaka ukazała się dotychczas na polskim rynku, czyli książkę Kena Canfielda „Serce ojca„. Odpowiedzią było stwierdzenie, że jest ona „za gruba”. Ten ojciec napisał po prostu, ze nie ma czasu na czytanie pozycji o tej objętości. Stad pomysł, by stworzyć swojego rodzaju kompendium, które zawierałoby praktyczne informacje na temat tego, co najcenniejszego może ojciec dać swojemu dziecku. I tak powstała książka „Zawód: Tata„. Jest krótka, pisana prostym językiem, można ją zabrać ze sobą wszędzie.
- Wcześniej wydałeś tę książkę jako ebook w wydawnictwie Libenter.pl pod tytułem „Ojcostwo na co dzień. Czyli czego potrzebuje dziecko od ojca„. Czy w stosunku do wydania elektronicznego wydawca formy papierowej zdecydował się na jakiś istotne zmiany?
- Współpraca z Libenter.pl była dla mnie bezpośrednim impulsem do tego, by zacząć pisać. Jeśli chodzi o ebook i książkę drukowaną to mimo dwu różnych tytułów treść jest ta sama. No może z wyjątkiem tego, że w ebooku dziękuję za pomoc jeszcze mojej Narzeczonej, a w książce już mojej Żonie. Sugestia zmiany tytułu wyszła od Dyrektora Wydawnictwa Salwator i z wielu propozycji wybraliśmy właśnie ten.
- Tytuł sugeruje, że ojcostwo należy traktować jako zawód. Chodzi z jednej strony o pewną specjalizację, zaangażowanie, wykonywanie swoich zadań jako ojca w sposób poważny. Z drugiej strony zawód w odniesieniu do ojcostwa może się też kojarzyć negatywnie – jako odbębnienie tego, co muszę. Czy ojcostwo to nie bardziej powołanie – coś co dotyczy całego życia i jest aktualne w każdej chwili. Zawód można praktykować przez kilka godzin dziennie, kilka dni w tygodniu. Poza tym możemy o nim zapomnieć. Ojcami jesteśmy przez cały czas.
- Wielu mężczyzn realizuje się właśnie w pracy zawodowej i nie traktują jej jako coś co muszą „odbębnić”, ale jako sposób realizacji samych siebie. Poczucie własnej wartości wiążą często z tym, czy w pracy są postrzegani jako specjaliści w tym, co robią czy jako partacze. Z drugiej strony zawód dla wielu jest też powołaniem. Mówi się przecież o osobie dobrze wykonującej swoją pracę, że to jest np. „lekarz, nauczyciel z powołania”. Tak naprawdę to określenie zawiera w sobie stwierdzenie, że ten człowiek jest zaangażowany w to, co robi, widać, że sprawia mu to satysfakcję i jest kompetentny. Zawód to coś, co traktuję poważnie, jeśli chcę coś osiągnąć na drodze kariery zawodowej. Zawód to coś, co może mi dawać sporo satysfakcji. Zawód to w końcu sposób na to, by pokazać, że jestem kimś – mam wiedzę, umiejętności, siłę potrzebną do wykonywania postawionych przede mną zadań. Tak też może być z ojcostwem, to tylko kwestia tego, jak mężczyzna podejdzie do tej sfery swojego życia.
- Nie wiem, czy ktoś zwrócił Ci na to uwagę, ale tytuł książki kryje w sobie interesującą dwuznaczność. Podstawowe znaczenie to zawód w rozumieniu, o jakim mówiliśmy. Ale słowo zawód może znaczyć także tyle, ile rozczarowanie. Myślę, że niestety w życiu wielu osób te dwa słowa: „ojciec” i „zawód” korespondują. Wiele osób może powiedzieć: „Mój tato, to największy zawód, największe rozczarowanie mojego dzieciństwa”.
- Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę. Cóż wiele badań wskazuje na to, że nierzadką sytuacją w życiu dzieci jest to, że ojcowie po prostu nie stają na wysokości zadania. Czasem zamienia się to w ciąg dziedziczenia „złego ojcostwa”. Gdy synowie z jednej strony narzekają na swoich ojców, a z drugiej, uciekając od swojej przeszłości, korzeni, nieświadomie wykazują wobec swoich dzieci te zachowania, które sami krytykowali. Dlatego tak ważne jest promowanie pozytywnych wzorców ojcostwa, przełamywanie stereotypów, które sprowadzają się często do stwierdzenia, że wychowanie jest domeną kobiet. Z drugiej strony warto – oceniając swojego ojca -pamiętać również, iż to jakim jest ojcem, niekoniecznie zależy wyłącznie od jego dobrej lub złej woli. W końcu na jego ojcostwo miało wpływ całe mnóstwo czynników, z których w ogóle mógł sobie nie zdawać sprawy. A najbardziej oczywistą rzeczą, o której my jako synowie zapominamy, jest fakt, że nasi ojcowie też mieli swoich ojców i od nich uczyli się, jaka jest rola mężczyzny w rodzinie.
- Jaka jest jakość dzisiejszego ojcostwa?
- Trudne pytanie i szczerze mówiąc, nie jestem pewny, czy potrafię na nie odpowiedzieć. Nie znam żadnych statystyk na ten temat a uważam, że wypowiadanie jakichś ogólnych stwierdzeń mija się z celem. Jedno jest pewne – do niedawna bardzo dużo wśród pedagogów i nie tylko, jeśli ktoś mówił o ojcostwie, to mówił raczej o jego kryzysie niż o pozytywnych aspektach. Z drugiej strony nie słyszałem o żadnych szeroko zakrojonych badaniach diagnozujących stan ojcostwa wśród Polaków. Choć kilka lat temu pojawiły się dość niepokojące dane na temat eurosieroctwa, czyli sytuacji, gdy dziecko ma bardzo ograniczone kontakty z jednym lub obojgiem rodziców, którzy wyjechali w celach zarobkowych za granicę. Wspominano tam, że w większości przypadków rodzicem nieobecnym jest właśnie ojciec. Są też badania, wskazujące na rosnącą liczbę rozwodów w naszym kraju, co poniekąd wpływa na jakość ojcostwa, bo często kończy się ograniczeniem kontaktów z ojcem. I choć w prawie nie ma czegoś takiego, jak „rozwód z dzieckiem”, niejednokrotnie rozstanie rodziców w praktyce oznacza rozstanie ojca i dziecka.
- Jakie są najpoważniejsze problemy dzisiejszego ojcostwa?
- Wydaje mi się, że jednym z ważniejszych problemów jest nieumiejętność wypracowania równowagi między obowiązkami zawodowymi a rodzinnymi. Mężczyzna, który często nadal upatruje swoją wartość w tym, jaki status materialny zapewnia swojej rodzinie, chcący odnosić sukcesy zawodowe, w konsekwencji ma mniej czasu na spędzanie go z dziećmi i żoną. A to podstawa jeśli chodzi o bycie ojcem. Jeśli mężczyzna narzeka, że ma złą relację z dziećmi, że nie dogaduje się z nimi, nie potrafi odnaleźć swego miejsca w domu, to może być to wynikiem owego braku czasu. Nie można zbudować więzi z dziećmi bez bycia z nimi na co dzień.
Kolejną istotną przeszkodą są wspomniane przeze mnie stereotypy typu „wychowanie to sprawa kobiet” albo „najważniejszą rolą ojca jest zarabianie pieniędzy”. Te stereotypy czasem są przekazywane z pokolenia na pokolenie – brak dobrych wzorców ojcostwa sprawia, że mężczyźni przejmują te negatywne. Do tego dochodzi jeszcze traktowanie bycia dobrym lub złym ojcem jako coś wrodzonego. Skoro bowiem kobiety mają instynkt macierzyński, to mężczyźni też powinni mieć jakiś jego odpowiednik. Często zapomina się, że u kobiet macierzyństwo nie zależy od instynktu, ale od wzorców, jakie miały w swoich rodzinach i od wiedzy, którą zdobywają w sposób naturalny przez rozmowy na temat opieki nad dziećmi, jakie prowadzą ze swoimi matkami, koleżankami, czytając artykuły na ten temat itp. Potrzebna jest zmiana podejścia do ojcostwa – uświadomienie sobie, że jest to nie tylko kwestia uczuć, ale również wiedzy i umiejętności, które trzeba zdobyć. Innymi słowy bycia ojcem trzeba się nauczyć – i tak było od zawsze.
I ostatnia rzecz, o której chciałbym wspomnieć – lęk przed okazywaniem uczuć przez dotyk. Niektórzy mężczyźni mają swoistą fobię przed tą formą kontaktu szczególnie w stosunku do dorastających córek. A dzieci potrzebują kontaktu fizycznego z ojcami – brania na kolana, całowania, przytulania, wichrzenia włosów, klepania po plecach itd. To jeden z istotnych elementów budujących więzi i dających im poczucie, że są kochane. Tymczasem dzisiaj lęk przed oskarżeniem o pedofilię bywa mocniejszy od ojcowskiej miłości.
- Trzeba jednak zauważyć, że często ojcostwo bywa dziś bardziej świadome. Ojcowie nawiązują lepsze więzi ze swoimi dziećmi. Traktują swoje bycie ojcami poważniej.
- Myślę, że jest wiele czynników, które pozwalają na takie stwierdzenie. Od codziennych obserwacji na ulicach, gdzie niemal codziennie można spotkać ojców ze swoimi dziećmi, po z roku na rok wzrastającą liczbę ojców uczestniczących w warsztatach i innych wydarzeniach organizowanych przez Inicjatywę Tato.Net. Powstają też stowarzyszenia, które mają na celu pomóc ojcom w sytuacjach, gdy po rozpadzie małżeństwa mają niesłusznie ograniczane prawo do kontaktu ze swoimi dziećmi albo gdy pojawiają się problemy z respektowaniem wyroków sądów w tej kwestii. To wskazuje, że ojcom zaczyna bardziej zależeć na więzi ze swoimi dziećmi. Fakt jednak, że niektórzy zaczynają zdawać sobie z tego sprawę trochę zbyt późno.
- W ostatniej części swojej książki podejmujesz bodaj najistotniejszą kwestię: „Czego dziecko potrzebuje od ojca?” Wskazujesz na kilka istotnych sfer. Czy dziś ojcowie dostatecznie obdarowują dzieci w tych ważnych sferach, na które wskazujesz?
- I znów zadajesz mi pytanie, na które bez badań na ten temat trudno odpowiedzieć. W książce wspominam o wadze okazywania uczuć na różne sposoby. O dotyku powiedziałem przed chwilą. Myślę, że tutaj przeszkodą może być stereotyp, że mężczyźni nie powinni okazywać zbyt wielu uczuć. Jednak wydaje mi się, że wzorzec mężczyzny jako bezuczuciowego twardziela jest coraz mniej popularny, choć oczywiście nie chcę powiedzieć, że nie ma on swoich pozytywnych stron. W końcu siła u mężczyzny jest czymś potrzebnym i istotnym. Problemem jest tylko utożsamianie jej z brakiem uczuć.
Kolejną sferą, o której wspominam, jest słuchanie i poznawanie dziecka. Tutaj słowem kluczem staje się czas. Żeby wsłuchać się w to, co mówi dziecko, trzeba najzwyczajniej w świecie mieć dla niego czas, i skupić uwagę na jego słowach, a nie na tym, że już wieczór, a ja muszę jeszcze przygotować kilka rzeczy na jutro do pracy.
Piszę też o dyscyplinie – dziś już niemodnym słowie albo wręcz kojarzonym przez wielu z czymś negatywnym, opresyjnym. Ja jednak jestem przekonany, że właściwie pojęta dyscyplina jest wyrazem miłości. I tutaj niebezpieczne są dwie skrajności – tak zwane bezstresowe wychowanie, które jest po prostu zrzekaniem się przez ojca odpowiedzialności za dziecko oraz pojmowanie dyscypliny tylko i wyłącznie jako wymierzanie kar. Dawniej bywało tak, że ojciec stawał się takim straszakiem na dzieci. On był od wymierzania kar. Jak jest dzisiaj? Trudno powiedzieć – zapewne bardzo różnie.
Dwoma ostatnimi aspektami jest dotrzymywanie danego słowa oraz przekazywanie wartości duchowych. Jeśli chodzi o ten pierwszy – to dziś staje się on jeszcze bardziej potrzebny niż kiedyś. Bo być może ojciec, który nie rzuca słów na wiatr, na którym można polegać, jest jednym z nielicznych przykładów tego, że tak można i trzeba żyć. No bo przecież syn czy córka czytając gazety czy oglądając telewizję, mało ma okazji do zobaczenia, co to znaczy np. honor. Czy ojcowie dają dziś dzieciom to poczucie bezpieczeństwa, które wynika ze świadomości, iż na tacie można polegać? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Pocieszająca jest świadomość, ze tak zwane „autorytety” prezentowane w mediach, to niewielki odsetek społeczeństwa.
Jeśli chodzi o wartości duchowe to skupiłem się na tych, religijnych a konkretniej katolickich. Ojciec może je przekazywać przede wszystkim swoim przykładem. Czy przekazuje? Z mojego dzieciństwa pamiętam taki obrazek z niedzielnych mszy: oto dorośli mężczyźni stoją z tyłu albo na zewnątrz kościoła a dzieci z matkami z przodu. Dziś jednak dostrzegam coraz więcej ojców stojących w świątyni ze swoimi synami i córkami, trzymającymi ich na rękach itp. Pojawia się też coraz więcej publikacji na temat męskiej duchowości. Miejmy nadzieję, że coraz bardziej będzie doceniana rola mężczyzny w Kościele, a duchowość przestanie być kojarzona z kobietami. W końcu męska duchowość jest zupełnie inna niż kobieca, ale skąd chłopak, który później stanie się ojcem, ma się o tym dowiedzieć?
- W ostatnim czasie coraz częściej spotykany jest – czasowo bądź na stałe – szwedzki model rodziny: tato w domu z dzieckiem, a kobieta w pracy. Następuje tutaj swoista zamiana tradycyjnych ról społecznych. Jak oceniasz to zjawisko. Jaki może być jego wpływ na wychowanie dzieci.
- Nie wydaje mi się, żeby w Polsce było to zbyt częste zjawisko. Ostatnio gdzieś czytałem, że mężczyźni raczej rzadko korzystają z możliwości wzięcia urlopu wychowawczego, więc tym bardziej nie wyobrażam sobie, by brali udział w tworzeniu takiego modelu rodziny. Wydaje mi się, że mało mężczyzn czułoby się takiej sytuacji komfortowo, choć z drugiej strony mieliby wówczas to czego wielu dziś brakuje – czas dla dzieci. Pytanie tylko, czy ów czas byłby przeznaczony rzeczywiście dla nich, czy też może na szukanie sposobów, które rozładowałyby napięcie i frustrację wynikające z tej sytuacji. Jednak potrzeba pracy jest wpisana mocno w świadomość mężczyzny. W kategoriach teologicznych można powiedzieć, że jest on powołany do kształtowania i zmieniania świata. W kategoriach naturalnych jego predyspozycje – choćby większa siła fizyczna – również wskazuje na to, że jego rola jest trochę inna. Ma być tym, który broni rodziny, zdobywa pokarm itp. Wydaje mi się, że praca ma jednak istotną rolę w kształtowaniu tożsamości mężczyzny również jako ojca. Żadna skrajność w tym przypadku nie jest dobra. Nie chodzi o to, by w wychowaniu było więcej ojca lub więcej matki. Do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebny jest udział ich obojga. To, że dziś mówimy o konieczności większego zaangażowania ojców w życie ich dzieci wynika tylko z tego, że często jest one zbyt małe.
Wywiad został przeprowadzony w maju 2010 roku
Z Krzysztofem Pilchem pedagogiem, teologiem, autorem artykułów na temat wychowania, członkiem Inicjatywy Tato.Net o ojcostwie i jego nowej książce „Zawód: Tata” rozmawia Paweł Pomianek
Paweł Pomianek: W jaki sposób zajmujesz się na co dzień tematyką ojcostwa?
Krzysztof Pilch: Do niedawna zajmowałem się w Inicjatywie Tato.Net organizacją warsztatów dla ojców. Aktualnie z uwagi na inne obowiązki musiałem ograniczyć swoją aktywność w Tato.net do roli administratora forum internetowego. Ponadto staram się śledzić na bieżąco to, co się dzieje wokół tematyki ojcostwa w mediach. Jako pedagog szkolny prowadziłem też zajęcia warsztatowe oraz prelekcje dla zainteresowanych ojców. Jako, że dużą rolę w przygotowaniu do ojcostwa odgrywa wychowanie, od jakiegoś czasu pracuję nad stworzeniem cyklu zajęć dla chłopców, mających na celu kształtowanie w nich pozytywnego modelu męskości.
- Wydałeś niedawno książkę „Zawód: Tata„. Dlaczego zdecydowałeś się ją napisać?
- Cóż, moje zainteresowanie tematem ojcostwa trwa dość długo. Sporo na ten temat czytałem, pisząc pracę magisterską z teologii. Potem trafiłem do Inicjatywy Tato.Net i podejmowałem w niej różne zadania. W trakcie tej działalności poznałem różnych ojców, wysłuchałem wielu historii na temat ich ojcostwa, zobaczyłem jak reagują na różne zagadnienia poruszane podczas warsztatów. To wszystko zaowocowało myślą, by napisać praktyczną publikację, która mogłaby być pomocą dla każdego taty. Plany zaczęły się konkretyzować po wypowiedzi jednego z ojców na forum Tato.Net. Pytał on o jakąś książkę, która mogłaby być pomocą dla lepszego zaangażowania się w życie swoich dzieci. Poleciłem według mnie najlepszą pozycję, jaka ukazała się dotychczas na polskim rynku, czyli książkę Kena Canfielda „Serce ojca„. Odpowiedzią było stwierdzenie, że jest ona „za gruba”. Ten ojciec napisał po prostu, ze nie ma czasu na czytanie pozycji o tej objętości. Stad pomysł, by stworzyć swojego rodzaju kompendium, które zawierałoby praktyczne informacje na temat tego, co najcenniejszego może ojciec dać swojemu dziecku. I tak powstała książka „Zawód: Tata„. Jest krótka, pisana prostym językiem, można ją zabrać ze sobą wszędzie.
- Wcześniej wydałeś tę książkę jako ebook w wydawnictwie Libenter.pl pod tytułem „Ojcostwo na co dzień. Czyli czego potrzebuje dziecko od ojca„. Czy w stosunku do wydania elektronicznego wydawca formy papierowej zdecydował się na jakiś istotne zmiany?
- Współpraca z Libenter.pl była dla mnie bezpośrednim impulsem do tego, by zacząć pisać. Jeśli chodzi o ebook i książkę drukowaną to mimo dwu różnych tytułów treść jest ta sama. No może z wyjątkiem tego, że w ebooku dziękuję za pomoc jeszcze mojej Narzeczonej, a w książce już mojej Żonie. Sugestia zmiany tytułu wyszła od Dyrektora Wydawnictwa Salwator i z wielu propozycji wybraliśmy właśnie ten.
- Tytuł sugeruje, że ojcostwo należy traktować jako zawód. Chodzi z jednej strony o pewną specjalizację, zaangażowanie, wykonywanie swoich zadań jako ojca w sposób poważny. Z drugiej strony zawód w odniesieniu do ojcostwa może się też kojarzyć negatywnie – jako odbębnienie tego, co muszę. Czy ojcostwo to nie bardziej powołanie – coś co dotyczy całego życia i jest aktualne w każdej chwili. Zawód można praktykować przez kilka godzin dziennie, kilka dni w tygodniu. Poza tym możemy o nim zapomnieć. Ojcami jesteśmy przez cały czas.
- Wielu mężczyzn realizuje się właśnie w pracy zawodowej i nie traktują jej jako coś co muszą „odbębnić”, ale jako sposób realizacji samych siebie. Poczucie własnej wartości wiążą często z tym, czy w pracy są postrzegani jako specjaliści w tym, co robią czy jako partacze. Z drugiej strony zawód dla wielu jest też powołaniem. Mówi się przecież o osobie dobrze wykonującej swoją pracę, że to jest np. „lekarz, nauczyciel z powołania”. Tak naprawdę to określenie zawiera w sobie stwierdzenie, że ten człowiek jest zaangażowany w to, co robi, widać, że sprawia mu to satysfakcję i jest kompetentny. Zawód to coś, co traktuję poważnie, jeśli chcę coś osiągnąć na drodze kariery zawodowej. Zawód to coś, co może mi dawać sporo satysfakcji. Zawód to w końcu sposób na to, by pokazać, że jestem kimś – mam wiedzę, umiejętności, siłę potrzebną do wykonywania postawionych przede mną zadań. Tak też może być z ojcostwem, to tylko kwestia tego, jak mężczyzna podejdzie do tej sfery swojego życia.
- Nie wiem, czy ktoś zwrócił Ci na to uwagę, ale tytuł książki kryje w sobie interesującą dwuznaczność. Podstawowe znaczenie to zawód w rozumieniu, o jakim mówiliśmy. Ale słowo zawód może znaczyć także tyle, ile rozczarowanie. Myślę, że niestety w życiu wielu osób te dwa słowa: „ojciec” i „zawód” korespondują. Wiele osób może powiedzieć: „Mój tato, to największy zawód, największe rozczarowanie mojego dzieciństwa”.
- Jesteś pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę. Cóż wiele badań wskazuje na to, że nierzadką sytuacją w życiu dzieci jest to, że ojcowie po prostu nie stają na wysokości zadania. Czasem zamienia się to w ciąg dziedziczenia „złego ojcostwa”. Gdy synowie z jednej strony narzekają na swoich ojców, a z drugiej, uciekając od swojej przeszłości, korzeni, nieświadomie wykazują wobec swoich dzieci te zachowania, które sami krytykowali. Dlatego tak ważne jest promowanie pozytywnych wzorców ojcostwa, przełamywanie stereotypów, które sprowadzają się często do stwierdzenia, że wychowanie jest domeną kobiet. Z drugiej strony warto – oceniając swojego ojca -pamiętać również, iż to jakim jest ojcem, niekoniecznie zależy wyłącznie od jego dobrej lub złej woli. W końcu na jego ojcostwo miało wpływ całe mnóstwo czynników, z których w ogóle mógł sobie nie zdawać sprawy. A najbardziej oczywistą rzeczą, o której my jako synowie zapominamy, jest fakt, że nasi ojcowie też mieli swoich ojców i od nich uczyli się, jaka jest rola mężczyzny w rodzinie.
- Jaka jest jakość dzisiejszego ojcostwa?
- Trudne pytanie i szczerze mówiąc, nie jestem pewny, czy potrafię na nie odpowiedzieć. Nie znam żadnych statystyk na ten temat a uważam, że wypowiadanie jakichś ogólnych stwierdzeń mija się z celem. Jedno jest pewne – do niedawna bardzo dużo wśród pedagogów i nie tylko, jeśli ktoś mówił o ojcostwie, to mówił raczej o jego kryzysie niż o pozytywnych aspektach. Z drugiej strony nie słyszałem o żadnych szeroko zakrojonych badaniach diagnozujących stan ojcostwa wśród Polaków. Choć kilka lat temu pojawiły się dość niepokojące dane na temat eurosieroctwa, czyli sytuacji, gdy dziecko ma bardzo ograniczone kontakty z jednym lub obojgiem rodziców, którzy wyjechali w celach zarobkowych za granicę. Wspominano tam, że w większości przypadków rodzicem nieobecnym jest właśnie ojciec. Są też badania, wskazujące na rosnącą liczbę rozwodów w naszym kraju, co poniekąd wpływa na jakość ojcostwa, bo często kończy się ograniczeniem kontaktów z ojcem. I choć w prawie nie ma czegoś takiego, jak „rozwód z dzieckiem”, niejednokrotnie rozstanie rodziców w praktyce oznacza rozstanie ojca i dziecka.
- Jakie są najpoważniejsze problemy dzisiejszego ojcostwa?
- Wydaje mi się, że jednym z ważniejszych problemów jest nieumiejętność wypracowania równowagi między obowiązkami zawodowymi a rodzinnymi. Mężczyzna, który często nadal upatruje swoją wartość w tym, jaki status materialny zapewnia swojej rodzinie, chcący odnosić sukcesy zawodowe, w konsekwencji ma mniej czasu na spędzanie go z dziećmi i żoną. A to podstawa jeśli chodzi o bycie ojcem. Jeśli mężczyzna narzeka, że ma złą relację z dziećmi, że nie dogaduje się z nimi, nie potrafi odnaleźć swego miejsca w domu, to może być to wynikiem owego braku czasu. Nie można zbudować więzi z dziećmi bez bycia z nimi na co dzień.
Kolejną istotną przeszkodą są wspomniane przeze mnie stereotypy typu „wychowanie to sprawa kobiet” albo „najważniejszą rolą ojca jest zarabianie pieniędzy”. Te stereotypy czasem są przekazywane z pokolenia na pokolenie – brak dobrych wzorców ojcostwa sprawia, że mężczyźni przejmują te negatywne. Do tego dochodzi jeszcze traktowanie bycia dobrym lub złym ojcem jako coś wrodzonego. Skoro bowiem kobiety mają instynkt macierzyński, to mężczyźni też powinni mieć jakiś jego odpowiednik. Często zapomina się, że u kobiet macierzyństwo nie zależy od instynktu, ale od wzorców, jakie miały w swoich rodzinach i od wiedzy, którą zdobywają w sposób naturalny przez rozmowy na temat opieki nad dziećmi, jakie prowadzą ze swoimi matkami, koleżankami, czytając artykuły na ten temat itp. Potrzebna jest zmiana podejścia do ojcostwa – uświadomienie sobie, że jest to nie tylko kwestia uczuć, ale również wiedzy i umiejętności, które trzeba zdobyć. Innymi słowy bycia ojcem trzeba się nauczyć – i tak było od zawsze.
I ostatnia rzecz, o której chciałbym wspomnieć – lęk przed okazywaniem uczuć przez dotyk. Niektórzy mężczyźni mają swoistą fobię przed tą formą kontaktu szczególnie w stosunku do dorastających córek. A dzieci potrzebują kontaktu fizycznego z ojcami – brania na kolana, całowania, przytulania, wichrzenia włosów, klepania po plecach itd. To jeden z istotnych elementów budujących więzi i dających im poczucie, że są kochane. Tymczasem dzisiaj lęk przed oskarżeniem o pedofilię bywa mocniejszy od ojcowskiej miłości.
- Trzeba jednak zauważyć, że często ojcostwo bywa dziś bardziej świadome. Ojcowie nawiązują lepsze więzi ze swoimi dziećmi. Traktują swoje bycie ojcami poważniej.
- Myślę, że jest wiele czynników, które pozwalają na takie stwierdzenie. Od codziennych obserwacji na ulicach, gdzie niemal codziennie można spotkać ojców ze swoimi dziećmi, po z roku na rok wzrastającą liczbę ojców uczestniczących w warsztatach i innych wydarzeniach organizowanych przez Inicjatywę Tato.Net. Powstają też stowarzyszenia, które mają na celu pomóc ojcom w sytuacjach, gdy po rozpadzie małżeństwa mają niesłusznie ograniczane prawo do kontaktu ze swoimi dziećmi albo gdy pojawiają się problemy z respektowaniem wyroków sądów w tej kwestii. To wskazuje, że ojcom zaczyna bardziej zależeć na więzi ze swoimi dziećmi. Fakt jednak, że niektórzy zaczynają zdawać sobie z tego sprawę trochę zbyt późno.
- W ostatniej części swojej książki podejmujesz bodaj najistotniejszą kwestię: „Czego dziecko potrzebuje od ojca?” Wskazujesz na kilka istotnych sfer. Czy dziś ojcowie dostatecznie obdarowują dzieci w tych ważnych sferach, na które wskazujesz?
- I znów zadajesz mi pytanie, na które bez badań na ten temat trudno odpowiedzieć. W książce wspominam o wadze okazywania uczuć na różne sposoby. O dotyku powiedziałem przed chwilą. Myślę, że tutaj przeszkodą może być stereotyp, że mężczyźni nie powinni okazywać zbyt wielu uczuć. Jednak wydaje mi się, że wzorzec mężczyzny jako bezuczuciowego twardziela jest coraz mniej popularny, choć oczywiście nie chcę powiedzieć, że nie ma on swoich pozytywnych stron. W końcu siła u mężczyzny jest czymś potrzebnym i istotnym. Problemem jest tylko utożsamianie jej z brakiem uczuć.
Kolejną sferą, o której wspominam, jest słuchanie i poznawanie dziecka. Tutaj słowem kluczem staje się czas. Żeby wsłuchać się w to, co mówi dziecko, trzeba najzwyczajniej w świecie mieć dla niego czas, i skupić uwagę na jego słowach, a nie na tym, że już wieczór, a ja muszę jeszcze przygotować kilka rzeczy na jutro do pracy.
Piszę też o dyscyplinie – dziś już niemodnym słowie albo wręcz kojarzonym przez wielu z czymś negatywnym, opresyjnym. Ja jednak jestem przekonany, że właściwie pojęta dyscyplina jest wyrazem miłości. I tutaj niebezpieczne są dwie skrajności – tak zwane bezstresowe wychowanie, które jest po prostu zrzekaniem się przez ojca odpowiedzialności za dziecko oraz pojmowanie dyscypliny tylko i wyłącznie jako wymierzanie kar. Dawniej bywało tak, że ojciec stawał się takim straszakiem na dzieci. On był od wymierzania kar. Jak jest dzisiaj? Trudno powiedzieć – zapewne bardzo różnie.
Dwoma ostatnimi aspektami jest dotrzymywanie danego słowa oraz przekazywanie wartości duchowych. Jeśli chodzi o ten pierwszy – to dziś staje się on jeszcze bardziej potrzebny niż kiedyś. Bo być może ojciec, który nie rzuca słów na wiatr, na którym można polegać, jest jednym z nielicznych przykładów tego, że tak można i trzeba żyć. No bo przecież syn czy córka czytając gazety czy oglądając telewizję, mało ma okazji do zobaczenia, co to znaczy np. honor. Czy ojcowie dają dziś dzieciom to poczucie bezpieczeństwa, które wynika ze świadomości, iż na tacie można polegać? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Pocieszająca jest świadomość, ze tak zwane „autorytety” prezentowane w mediach, to niewielki odsetek społeczeństwa.
Jeśli chodzi o wartości duchowe to skupiłem się na tych, religijnych a konkretniej katolickich. Ojciec może je przekazywać przede wszystkim swoim przykładem. Czy przekazuje? Z mojego dzieciństwa pamiętam taki obrazek z niedzielnych mszy: oto dorośli mężczyźni stoją z tyłu albo na zewnątrz kościoła a dzieci z matkami z przodu. Dziś jednak dostrzegam coraz więcej ojców stojących w świątyni ze swoimi synami i córkami, trzymającymi ich na rękach itp. Pojawia się też coraz więcej publikacji na temat męskiej duchowości. Miejmy nadzieję, że coraz bardziej będzie doceniana rola mężczyzny w Kościele, a duchowość przestanie być kojarzona z kobietami. W końcu męska duchowość jest zupełnie inna niż kobieca, ale skąd chłopak, który później stanie się ojcem, ma się o tym dowiedzieć?
- W ostatnim czasie coraz częściej spotykany jest – czasowo bądź na stałe – szwedzki model rodziny: tato w domu z dzieckiem, a kobieta w pracy. Następuje tutaj swoista zamiana tradycyjnych ról społecznych. Jak oceniasz to zjawisko. Jaki może być jego wpływ na wychowanie dzieci.
- Nie wydaje mi się, żeby w Polsce było to zbyt częste zjawisko. Ostatnio gdzieś czytałem, że mężczyźni raczej rzadko korzystają z możliwości wzięcia urlopu wychowawczego, więc tym bardziej nie wyobrażam sobie, by brali udział w tworzeniu takiego modelu rodziny. Wydaje mi się, że mało mężczyzn czułoby się takiej sytuacji komfortowo, choć z drugiej strony mieliby wówczas to czego wielu dziś brakuje – czas dla dzieci. Pytanie tylko, czy ów czas byłby przeznaczony rzeczywiście dla nich, czy też może na szukanie sposobów, które rozładowałyby napięcie i frustrację wynikające z tej sytuacji. Jednak potrzeba pracy jest wpisana mocno w świadomość mężczyzny. W kategoriach teologicznych można powiedzieć, że jest on powołany do kształtowania i zmieniania świata. W kategoriach naturalnych jego predyspozycje – choćby większa siła fizyczna – również wskazuje na to, że jego rola jest trochę inna. Ma być tym, który broni rodziny, zdobywa pokarm itp. Wydaje mi się, że praca ma jednak istotną rolę w kształtowaniu tożsamości mężczyzny również jako ojca. Żadna skrajność w tym przypadku nie jest dobra. Nie chodzi o to, by w wychowaniu było więcej ojca lub więcej matki. Do prawidłowego rozwoju dziecka potrzebny jest udział ich obojga. To, że dziś mówimy o konieczności większego zaangażowania ojców w życie ich dzieci wynika tylko z tego, że często jest one zbyt małe.
Wywiad został przeprowadzony w maju 2010 roku
- Wyjść na pustynię
- Rozumieć i kochać całego człowieka
- Być Saudyjką lub Jemenką? Wolę pierwszą opcję
- Istotna jest jakość, a nie ilość edukacji!
- Dzieci widzą więcej
- Trzeba zainwestować w miłość
- Jan Paweł II był jak barwny witraż
- Wiara to zawsze osobista decyzja
- Kształtowanie osobowości
- Komunikacja
- Motywacja
- Przywództwo
- Poczucie własnej wartości
- Uczenie się
- O kobiecie
- O mężczyźnie
- Uzależnienia
- Małżeństwo
- Płciowość i seksualność
- Wychowanie
- Dla najmłodszych
- Kryzysy rodzinne
- Naturalne planowanie rodziny
- Biblia
- Życie duchowe
- Modlitwa i modlitewniki
- Sakramenty
- Rozważania, refleksje, homilie
- Cuda i objawienia
- Ludzie Kościoła
- Jan Paweł II
- Nauczanie Kościoła
- Apologetyka
- Zagrożenia duchowe
- Św. Josemaria Escriva i Opus Dei
- Pomoce katechetyczne
- Opowiadania
- Powieści historyczne
- Obyczajowe
- Przygodowe
- Thrillery/sensacyjne
- Fantastyka i S-F
- Hobbystyczne
- Humor
- Poezja i dramat
- Historia
- Polityka i gospodarka
- Biznes
- Psychologia
- Kultura
- Filozofia i etyka
- Biografie i wspomnienia
- Podróże
- Zdrowie
- Kulinaria
- Języki obce
- Albumy
Autorzy:
- ks. Piotr Pawlukiewicz
- Jacek Pulikowski
- ks. Marek Dziewiecki
- o. Ksawery Knotz
- o. Leon Knabit
- » więcej autorów…
działamy już od 5 lat
Tysiące zadowolonych Klientów
sprawdź ich opinie
Gwarancja: 100% satysfakcji
albo zwrócimy Ci pieniądze
Pełne bezpieczeństwo zakupów i Twoich danych
Dostawa za darmo
lub już od 9,99 zł
Ostatnio oglądałeś:
Dotknij ran Tomaš Halík 36.65 34.99 zł |
Nie bój się seksu, czyli kochaj i rób, co chcesz O. Ksawery Knotz OFMCap, Sylwester Szefer 27.30 25.99 zł |
Listy starego diabła do młodego Clive Staples Lewis 25.00 23.99 zł |
Kochać i wymagać ks. Marek Dziewiecki 24.04 22.99 zł |
Młodzi w poszukiwaniu szczęścia. Szczęście – Miłość – Seksualność Ks. Marek Dziewiecki 9.99 zł |
Zakupy:
|
Promocja czytelnictwa:
|
O nas:
|