To wielkie wyzwanie – recenzować książkę pana Erica Schmitta. Ja nie jestem w stanie temu wyzwaniu sprostać. Pozwólcie więc, że nazwę swą wypowiedź jedynie próbą zrecenzowania noweli „Oskar i pani Róża”.
Wiele dobrych słów napisano już do tej pory o „Oskarze…” – i słusznie – gdyż autor podejmuje bardzo trudny temat i pokazuje go z niezwykłej perspektywy.
Pacjent oddziału pewnego szpitala dowiaduje się przypadkiem, że jego choroby nie da się wyleczyć. Do „końca” pozostało mu niewiele dni. Trudne, prawda? Ale wielu autorów już o tym pisało. Co więc powiesz na to, że akcja rozgrywa się na oddziale dziecięcym, a główny bohater jest małym chłopcem? Ma on głęboki żal do rodziców, którzy nie potrafią mu powiedzieć jak mało życia mu pozostało. Rozgoryczony sytuacją wyrzuca Bogu, że skoro On mu nie pomaga, więc pewnie nie istnieje.
Jedyną przyjaciółką i jednocześnie jedyną osobą, z którą Oskar szczerze rozmawia, jest tajemnicza ciocia Róża. Ona też stanie się niemal jedyną towarzyszką i przewodniczką Oskara w drodze, którą zmuszony jest przebyć.
Nie będę pisać, że książka jest wzruszająca, ani że porusza swą głębią, a zarazem prostotą, chociaż tak właśnie jest. Napiszę tylko, że odnajdzie się w niej absolutnie każdy czytelnik, bez względu na wiek, płeć czy wyznanie. Początkowo odnosi się wrażenie jakby autor pisał dla dzieci. Nic podobnego! Autor pisał do wszystkich. Dzieciom książka pomoże zrozumieć trudne sprawy, które dorośli nie do końca im wyjaśniają, a każdy dorosły i ten, który się za dorosłego uważa, wiele się od Oskarka nauczy…
Gorąco i z serca polecam. Obiecuję, że nikt się nie rozczaruje…
Magdalena Frąckiewicz
Magdalena Frąckiewicz