Imponujące wrażenie robi widok pracowni Ryszarda Kapuścińskiego. Stosy książek, papierów, teczek, karteczek z cytatami, kolekcja piór i długopisów. Jednym słowem – gabinet intelektualisty. Okiem podglądacza można zerknąć na tytuły książek poustawianych na półkach. Jest tam wszystko, a przede wszystkim jest tam dowód na to, że Kapuściński to był człowiek z pasją, erudyta, znawca socjologii, filozofii, ekonomii.
I takie są jego książki. Jeżeli ktoś w nich szuka prostego gawędziarskiego stylu, to się rozczaruje, jeżeli ktoś chce „łyknąć” banalną relację z podróży, to także winien odłożyć książki Mistrza. Jego książki są w jakimś sensie alegorią, są próbą systematyzacji, uogólnienia, a jednocześnie są wyrazem fascynacji Autora fragmentem, wycinkiem… I jak wszystkie arcydzieła dają się interpretować, trudno je streszczać. Bo o czym jest „Heban”? O Afryce? Tak, o Afryce, ale o Afryce Kapuścińskiego. To znaczy o Afryce, jaką on widział. W pewnym sensie jest tyle Afryk, ilu reportażystów piszących o niej. Podoba mi się jednak Afryka Kapuścińskiego. Dlaczego? Bo najważniejszy jest w niej człowiek.
Szacunek, jakim darzy ten wykształcony Europejczyk biednych nagich analfabetów winien być obowiązujący. Biali, bogaci, wykształceni mamy pokusę wynoszenia się nad Afrykanów, oceniania, litowania się, pouczania. Kapuściński opowiada, a raczej czyta ich świat, wpatruje się w nich, próbuje rozumieć przyczyny, podaje fakty historyczne i przyrodnicze, które warunkują życie w Afryce.
„Heban” może być także w pewnym sensie rachunkiem sumienia dla „ubogiego” Europejczyka, wiecznie narzekającego Polaka, któremu zawsze mało dóbr materialnych. Bo w Afryce „jesteśmy w świecie, w którym człowiek, czołgając się, próbuje wygrzebać z błota kilka ziaren zboża, żeby przeżyć do następnego dnia”. Bo tu je się raz na dwa dni, bo najwyższym dobrem jest banan, a luksusem zdezelowany rower.
Afryka to świat kontrastów, gdzie miliony umierają z głodu, tylko dlatego, że rząd z powodów ambicjonalnych nie chce poprosić świat o pomoc, gdzie rosną milionowe fortuny, gdzie w czasach postkolonialnych władzę przejmują okrutni despoci. „Heban” walczy też ze stereotypami na temat Afryki. Kapuściński jasno pisze o tym, że rasizm ma swoje korzenie w świecie kolonialnym Afryki, ale także podkreśla, że sami Afrykanie są wewnętrznie skłóceni, pełni podziałów, nierzadko także pełni nienawiści i pogardy.
Gdyby udało się czytać tak, aby przy okazji być otwartym na zmianę siebie, swoich poglądów, sposobu życia, to takie zdanie z „Hebanu” mogłoby być niezwykłym początkiem: „We wsi Abdallah Wallo pierwsze wstają dziewczęta i ledwie zacznie się świt idą po wodę. To wieś szczęśliwa woda jest blisko.” I czytelnik jest szczęśliwy…. książki Kapuścińskiego są w zasięgu ręki…
Joanna Nowakowska