Nouwen – holenderski ksiądz i wykładowca na europejskich i amerykańskich uniwersytetach, pisarz książek z dziedziny duchowości, kaznodzieja, teolog i psycholog staje wobec faktu, z którym stykają się wszyscy, niekoniecznie wykształceni, wierzący w Boga, czy elokwentni – staje w obliczu śmierci matki. Jak sam przyznaje, matka dla żyjącego bez najbliżej rodziny, samotnego kapłana to jedna z najważniejszych osób w życiu.
Książka jest jednak listem skierowanym do ojca, który po kilkudziesięciu latach życia w związku małżeńskim nagle zostaje sam. Nouwen wspomina, że ojciec, nieco zgodnie ze stereotypem, był jakby obok relacji Henrego z matką. Teraz po jej śmierci dorośli mężczyźni muszą ułożyć swe relacje niejako na nowo. Dojrzały syn staje wobec cierpiącego ojca i snuje refleksje na temat miłości do jednej kobiety (matki dla jednego, żony dla drugiego), miłości, która jest silniejsza niż śmierć. „Jednak ta sama miłość, która ujawnia absurdalność śmierci, pozwala nam także zaprzyjaźnić się z nią”. Brzmi to może nieco górnolotnie, pod warunkiem, że nie jest konkretnym przeżyciem egzystencjalnym, a przecież w przypadku Nouwena jest…
Ogromnie mądra i dojrzała pozycja, w której, jak zawsze u Nouwena, nie ma abstrakcji, jest samo życie z jego pięknem, głębią, ale i tragizmem. Pisarz mówi tak, że jego doświadczenie nagle staje się doświadczeniem czytelnika, uniwersalizuje się, nie tracąc nic ze swej konkretności czy aktualności. Jest ona także hołdem złożonym matce – pięknej, mądrej, kochającej osobie i może, co ważniejsze, jest hołdem złożonym wiernej, wyłącznej miłości rodziców, którzy przeżyli w sakramentalnym związku małżeńskim czterdzieści sześć lat.
Wszystkie osobiste rozważania autora spięte są refleksją na temat wiary chrześcijańskiej. I znowu nie ma tu abstrakcji, jest konkret wiary przełożony na konkret życia, głębia wiary, która nadaje głębię życiu, wreszcie śmierć Chrystusa, która nadaje sens każdej śmierci, nawet tej najbardziej wydawałoby się absurdalnej i bolesnej… I ta pewność, że jednak grób Chrystusa jest pusty, że powstał z martwych. „Czyż to nie jest dobra nowina?” – pyta Henri ojca z głębi własnego cierpienia.
Lektura godna polecenia nie tylko dla tych, którzy stanęli już w obliczu śmierci najbliższych. Myślę, że warta naszego czasu i namysłu także z innych powodów: nikt z nas śmierci nie ujdzie, choć popkultura czyni z dojrzałego umierania temat tabu (pomijam perwersyjne obrazki pławienia się dramatem śmierci, lansowane w mediach). Poza tym nie można mądrze, dojrzale i bez lęku przeżyć życia, nie uporawszy się z kwestią cierpienia i śmierci, a Nouwen daje gwarancję mądrej, wyważonej, popartej własnym doświadczeniem refleksji nad tym, co najważniejsze: Bogiem, życiem, śmiercią i miłością.
Joanna Nowakowska